czwartek, 19 września 2013



#Rozdział 14

Nie mam pojęcia co o tym myśleć, nawet nie wiem co mu powiem, ale chce go znowu zobaczyć, po chwili namysłu nacisnęłam na dzwonek, a kilka za sekund później pojawił się w nich Olivier. Jeżeli wcześniej się denerwowałam, to nie wiem jak to nazwać teraz, po co ja tu w ogóle przyjechałam, jestem idiotką.
-Wejdź- powiedział blondyn i się uśmiechnął, chciałam odpowiedzieć tym samym, ale nawet mały uśmiech nie zagościł na mojej twarz. Weszłam do środka, Olivier zamkną drzwi, spojrzał na mnie i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Ruszyliśmy w stronę salonu, minęło trochę czasu odkąd tu byłam..
-Napijesz się czegoś- zapytał? Och błagam, zaprosił mnie tu na herbatkę lub soczek?
-Nie, może powiesz mi, poco mnie zaprosiłeś?-zapytałam. 
-Ach, no tak, więc chciałem porozmawiać o nas...- powiedział, okey, teraz mnie troszkę zatkało, myślałam, że będzie się czepiał, a on... chce porozmawiać?
-O nas, jak już wiesz, nie ma nas, Ty wszystko zniszczyłeś- krzyczałam, okey, udawałam silną, ale w środku pękałam, nawet nie możecie sobie wyobrazić, co teraz czułam, mam ochotę rzucić mu się na szyje i prosić, żeby ze mną został i nigdy więcej nie odchodził, ale Justin... nawet nie wiem po co go mieszam w to wszystko, ale dzięki niemu rozumiem, że Olivier się mną bawił? Nie, to nie tak...
-Jess, kochanie, wiesz, że Cię kocham, Ty też mnie kochasz, a tamta kłótnia, ona nic nie znaczyłam, zrozum- mówiąc to, zbliżył się do mnie i ujął mój policzek swoją dłonią, moje serce waliło jakby miało wybuchnąć, zaczął zbliżać swoje warki do moich, zamknęłam oczy, ale szybko się ocknęłam. Może jeszcze kilka godzin dziękowałabym bogu za taką szanse, ale nie teraz, odsunęłam sie szybko od chłopaka, a on się zdziwił.e, 
-Olivier, tak szczerze, to Ty sobie w ogóle wyobrażasz, traktujesz mnie jak ostatnią szmatę, nawet mnie nią nazywasz, a później jakby nigdy nic mówisz mi, że mnie kochasz i myślisz, że wszystko będzie dobrze?- Chłopak spoglądał na mnie, uderzyłam w jego czuły punkt, jeśli to tak można nazwać, był zdziwiony ? nie to za mało powiedziane. Sama nie wierzyłam w to co się właśnie działo, ja uniosłam głos na miłość mojego życia. 
-Jess, nie wiem co się z Tobą dzieje, ale zrozum, ja przepraszam, zacznijmy wszystko jeszcze raz. -Powiedział i spojrzał mi w oczy, jedyne czego przez ostatni miesiąc chciałam właśnie się spełniło, a ja ... nie wiem co ma robić. 
-Olivier, ja potrzebuje czasu, muszę to przemyśleć, przykro mi, ale nie wiem. Może porozmawiamy o tym za kilka dni?-zapytałam, a on się uśmiechnął. 
-Dobrze, rozumiem, wystarczą Ci 3dni ?- zapytał.
-Jasne, odezwę się- powiedziałam i zapadła niezręczna cisza, nie wiem dlaczego, ale miałam ochotę się śmiać. -Dobrze, więc ja już będę szła, pa- powiedziałam, przytuliłam go i szłam w stronę drzwi, wyszłam i nie wiemdziałam co zrobić, myślałam, żeby zadzwonić do Vici albo Jussa, przyjaciółka jest na mnie na pewno zła, nie odzywam się od imprezy, a ja nie mam siły, żeby jej wszystkiego tłumaczyć. Wyjęłam komórkę i zaczęłam przeglądać kontakty, nie wiem czemu, ale postanowiłam zadzwonić do bruneta. 

#rozmowa telefoniczna#
-Halo?-usłyszałam jego głos.
-Cześć Justin-powiedziałam niepewnie.
-Cześć księżniczko, już się stęskniłaś?- zapytał i się zaśmiał.
-Kretyn-powiedziałam- Właśnie wracam ze spotkania z Olivierem- dodałam, zapadła cisza, nie wiedziałam co mam powiedzieć, ale on po chwili się odezwał.- I jak wam poszło?- zapytał bez emocji.
-No właśnie chce z Tobą o tym porozmawiać, masz czas, możesz mnie zabrać tam gdzie wcześniej- zapytałam, bałam się, że jestem natrętna.
-Jasne, to spotkajmy się za 10 minut w centrum. - dodał zadowolony
-Okey, pa- powiedziałam i się rozłączyłam. 

środa, 18 września 2013

      

            #Rozdział 13

Czy ja go napeawde kocham. Nie wiem, znaczy bylam tego pewna, jeszcze 3 dni temu, czy Justin naprawde az tak namieszal w moim zyciu? Moze, ale nie moze tego wiedziec.. Poczulam jak zabiera dlon z mojej twarzy.
-Tak myslalem- powiedzial- odwioze Cie do domu.- dodal.
- nie, wroce sama-powiedzialam i szybko sie odwrocilam. Poczulam jak łapie mnie za nadgarstek, a po chwili puszcza- Dobrze.-powoedzial, a ja sie nie odwrocilam tylko szkam przed siebie, nie moglam sie odwrocic, chodz tak bardzo chcialam, nie moglam.
Nie wiem co mam robic, naprawde powinnam wrocic do Oliviera. Tego wlasnie chce? Nie wiem, przeciesz zostawil mnie po tym jak nie chcialam sie z nim przespac, skad moge wiedziec, ze znowu tego nie zrobi.

Weszlismy do jego mieszkania, rodzicow znowu nie bylo, ale on sie juz zdazyl przywyknc. Zlapal mnie za reke i ruszylismy w strone salonu.
-Napijesz sie czegos skarbie- zapytal Olivier.
-Nie dziekuje, co bedziemy robic?-zapytalam.
-a na co ma ochote moj skarbek-zapytal, jego glos przybral seksowny dzwiek. Usmiechnelam sie do niego i zaczelam mowic- hymm, moze...-zastanowilam sie chwile- obejrzyjmy cos!- krzyknelam jak dziecko, ktore dostalo cokierka. A on sie zasmial widzac moja reakcje, usiadlam na kanapie i czekalam az do mnie dolaczy.
-Mam lepszy pomysl- powiedzial i zaja miejsce obok mnie, jednym zwinnym ruchem posadzil mnie sobie na kolanach, wiec siedzialam na nim okrokiem. Brzyblizyl sie do mojej twarzy, ja sie usmiechnelam, widzac moja reakcje bez wahania musna moje usta, napoczatku delikatnie, ale po krotkiej chwili pocalunek przerodzil sie w bardziej namietny, na chwile odsunelam sie od niego i w jego oczach zabaczylam pozadanie, serce zaczelo mi bic szybciej, a Olivier zaczal calowac moja szyje, po chwili poczulam jak rozpina sobie spodnie, a nastepnie jego dlonie znajduje sie na mojej koszuli, zamarlam, wiedzialam dokladnie do czego to zmierza.
-Olivier-powiedzialam, ale on nie zareagowal, odsunelam sie lekko, ale on znowu sie brzyblizyk-poczekaj slyszysz-powiedzialam, a raczej krzyknam, a on nie przestaw-Olivier stop- krzyknela i odsunelam sie odniego, widzialam zaskoczenie na jego twarzy.
-O co chodzi?- zapytal.
- Ja..-zajakalam sie-Olivier przepeaszam-znowu zrobilam pauze- nie moge.
On spojrzal na mnie, widzislam jak jego twarz zmiwnia wyraz.
-Co kurwa? Nie mozesz, Ty chyba sobie zartujesz?-zaczal krzyczec, a ja stalam jak sup i nie mialam pojecia co moge zrobic, pierwszy raz widzialam go w takim stanie.
-Olivier-zaczelam- Ja przepraszam kochanie, ale... ale to za szybko, wszystko sie dzieje tak gwaltownie..- chcialam mowic dalej, ale mi przerwal
-Za szybko? Co Ty sobie kurwa wyobrazasz, ze bede czekal na Ciebie latami, jestesmy para, a Ty musisz w zamian mi cos dac, pierdoli mnie to, co myslisz, rozumiesz, jesli Ty mi nie dasz seksu inna mi da, a teraz spierdalaj, rozuniesz.

Nie, to nie byl moj Olivier, to nie byl ten chlopak, ktorego kochalam, nie wiem co sie stalo tamtej nocy, ale to nie byl on. Wytarlam lzy, ktore zaczely splywac po moich policzkach, po odtworzeniu tego wspomnienia. Tak, spotkam sie z nim, to jedyna okazja, zeby z nim porozmawiac, wyjelam telefon i wybralam jego numer.

                 Do; Olivier;**

      Dobrze, spotkajmy sie, bede o 18 u Ciebie.

Myslalam, zeby dodac buziaka, albo 'kocham Cie' ale nie moglam.

*pare godzin pozniej*
Wysiadlam z taxowki, i ruszylam w strone domu mojego chlopaka, a raczej bylego-przyszlego chlopaka? Nie mam pojecia co o tym myslec, nawet nie wiem co mu powiem, ale chce go znowu zobaxzyc, po chwili namyslu nacisnelam na dzwonek, a kilka sekund pozniej zobaczylam w nich Oliviera.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chej wszystkim, rozdzial dodalam dzis, poniewaz zostalam w domu i strasznie mi nudno w lozku ;( Moga pojawic sie jakies ortografy, xzy cos w tym stylu, ale pierwszy raz pisze na telefonie i jest ciezko ;-; Pozdraaawiam ;***




Informacja!



Hej Wszystkim, myślałam trochę o tym blogu i go nie czuje, to nie jest to, więc myślałam nad złożeniem nowego, mam świetnym pomysł, to znaczy pomysły, ale trochę mi ciężko, ale nie podjęłam jeszcze decyzji, może dokończę, chociaż 30 rozdziałów, nie mam pojęcia...

Pozdrawiam Wszystkich ;***

wtorek, 17 września 2013

  


#Rozdział 12


-Nie, to nie tam- powiedziałam, zaczęłam się jąkać, moje szanse na wrócenie do Oliviera znikły, jeżeli jakiekolwiek miałam..
-Nie, a jak?- zapytał, jego głos zmienił się w krzyk, a ja nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
-Wiedziałem, że jesteś zwykłą szmatą, ale nie do tego stopnia- spluną, a ja zamarłam, nie wierzę, że to zrobił, poczułam jak łzy spływają mi po policzkach, chwilę później Justin wstał i rzucił się na Oliviera, nie wiedziałam co mam zrobić-Justin! Zostaw go!-nie zareagował, wymierzył cios prosto w nos blondyna-Błagam Cię Justin! Słyszysz! Proszę zostaw go!- mój płacz zamienił się w histerię. Kiedy chłopak zobaczył w jakim jestem stanie, wstał, złapała mnie za rękę i prowadził do wyjścia, chciałam się obejrzeć za Olivierem, ale nie mogłam, nie dałam rade.
-Chodź tu księżniczko- powiedział i przyciągnął mnie do siebie, zacisnął mnie w mocnym uścisku, nie mogłam opanować łez, czułam jak głaszcze mnie po głowie. Nie mogę w to uwierzyć, jedyna osobą, którą kocham, która jest dla mnie wszystkim, nazwała mnie szmatą, jak on mógł. Poczułam, jak mój telefon zaczął wibrować. Odsunęłam się od Justina i wyciągnęłam go z kieszeni, spojrzałam na wyświetlacz.

Od; Olivier ;**
Wiesz, że nie miałem tego na myśli, spotkajmy się dziś o 18.

Serce zaczęło mi bić sto razy szybciej, nie wierzę.. Czyli mu jednak zależy? 
-Kto to?-zapytał Justin.
-Oliver, chce się dziś spotkać-powiedziałam, chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i zaczął się śmiać.
-Nie pójdziesz, prawda?- zapytał.
-Justin..-zaczęłam, a on spoważniał- to może być jedyna szansa, żeby go odzyskać..-wyszeptałam. Justin spojrzał na mnie zaskoczony i wybuchł śmiechem. 
-Oszalałaś, nadal chcesz do niego wrócić ?! Czy Ty w ogóle myślisz, przed chwilą wyzwał Cię od szmat, a teraz?- zaczął krzyczeć, wiedziałam, że mnie nie zrozumie.
-On tego nie chciał, zrozum go, zrozum mnie, ja...-zacięłam się- zależy mi na nim, rozumiesz, nie mogę się poddać, nie mogę, rozumiesz.- po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. 
-Nie Jess, ja nie rozumie. Nie rozumiem- powiedział i spojrzał na mnie- jesteś pewna, że tego chcesz, jesteś pewna, że go kochasz, przecież... on Cię tylko wykorzystuje, a Ty sobie wmawiasz, że go kochasz, tak nie jest Jess, Ty to wiesz, wiesz to, nie kochasz go- powiedział. Zatkało mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Justin...-zaczęłam, ale mi przerwał.
-Nie Jess, spójrz mi w oczy i powiedz, że go kochasz- powiedział i złapał mnie za podbródek. 
Spojrzałam mu w oczy i nie wiedziałam co mam zrobić dalej... Czy ja naprawdę go kocham ? ..



~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej miśki, jak obiecałam tak jest, może trochę krótkoo, ale jest, mam nadzieje, że się spodobał ;> Następny bedzie albo w piątek, albo w sobotę, dziękuje Wszystkim czytającym, pozdraaawiam Was ;***







niedziela, 15 września 2013



#Rozdział 11


-Witaj, wyglądasz ślicznie- powiedział i złapał mnie za dłoń, poczułam rumieńce, a on się uśmiechną, poszliśmy w stronę jego samochodu, otworzył mi drzwi i wsiadłam do środka, po chwili on zajął miejsce obok mnie-Gdzie jedziemy?-zapytałam.
-Niespodzianka- powiedział i puścił mi oczko.
Resztę jazdy spędziliśmy w ciszy, żadne z nas się nie odzywało.
Jazda dłużyła się w nieskończoność. Czułam jak moje powieki robią się ciężkie, byłam strasznie zmęczona, a po chwili usnęłam. 
Poczułam jak ktoś gładzi mnie po policzku, podobało mi się to, było przyjemnie, więc nie chciałam otwierać oczu.
-Wstawaj księżniczko- szepną mi do ucha, niechętnie otworzyłam jedno oko, a następnie drugie, Justin się uśmiechną, zobaczyłam, że trzyma mnie na rękach, więc poczułam się głupio, rozejrzałam sie dookoła, ujrzałam drzewa i wodospad, nie wiem jak to opisać, ale miejsce było magiczne.
-Wow, Justin, tu jest...-zacięłam się, brakowało mi słów- jest pięknie,-dokończyłam, a chłopak się uśmiechnął. 
-Wiem Jess, wiem- powiedział i postawił mnie na ziemie.
-Skąd znasz to miejsce?- zapytałam.
-PO prostu, uwielbiam tu przychodzić, mogę pomyśleć i udziec od rzeczywistości-skończył mówić, ale wciąż na mnie nie patrzył, po chwili spojrzał na mnie, jego spojrzenie było takie... głębokie, miałam ochotę, żeby było tak zawsze, zbliżyłam się do niego i przytuliłam go, głowę położyłam na jego klatce piersiowej, a rękoma owinęłam wokół pasa, czułam się, dobrze, w jego ramionach, byłam ... bezpieczna, to było inne. Justin na początku był zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił uścisk i delikatnie pocałował mnie w czubek głowy, staliśmy tak, nie obchodziło mnie nic, w końcu byłam szczęśliwa, i to mnie cieszyło naprawdę, po dość długim czasie odsunęłam sie od chłopaka spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
-Jestem głodna- powiedziałam, a on się uroczo zaśmiał.
-Chodźmy księżniczko- powiedział i po chwili byliśmy w jego samochodzie,
-Jesteś pierwszą osobą, która widziała to miejsce- powiedział po chwili. Nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć, zaskoczył mnie trochę. 
-Dziękuję- szepnęłam- A tak w ogóle, dlaczego mnie tam zabrałeś?-zapytałam niepewnie.
-Chciałem, żebyś poczuła się tak jak ja, wiem, że się jak ja, wczoraj się martwiłaś, chciałeś, żebys sie oderwała od rzeczywistości- powiedział, a ja poczułam jak moje serce zaczyna bić szybciej.
-dziękuję- powiedziałam.
Po 15 minutach dojechaliśmy, Justin jak zawsze wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi, weszliśmy do środka, zajeliśmy nasze miejsca, Justin zamówił jedzenie.
-Jesteś taka sliczna- powiedział po chwili.- Przepraszam- dodał, a ja się zarumieniłam. 
-Dziękuję, Ty też jesteś niczego sobie- powiedziałam i oboje zaczeliśmy się śmiać.
Przynieśli nam jedzenia, nie wiem dlaczego, ale ja dostałam wode z cytryną, a Justin sok pomarańczowy.
-Justin, oddawaj mi sok-powiedziałam.
-haha, to sobie go weź skarbie- powiedział i się napił, ja wstałam z krzesła i miałam zamiar zabrać mu szklankę ale mi się nie udało, bo schował rękę za siebie, usiadłam na niego i dalej chciałam zabrać mu szklankę, Justin się śmiał, ja również, nagle usłyszałam za sobą znajomy głos.
-Cześć skarbie- powiedział z poważną miną Olivier, zamarłam.
-Cześć-powiedziałam, a serce biło mi sto razy szybciej.
-Już zdążyłaś znaleźć sobie nowego?- powiedział, śmiał się, a ja czułam się jak gówno.
-Nie, to nie tak- powiedziałam, zaczęłam się jąkać, moje szanse na wrócenie do Oliviera znikały, jeżeli jakiekolwiek miałam.
-Nie, a jak?-zapytał, jego głos zmienił sie w krzyk, a ja nie mogłam z siebie wydobyć żadnego słowa.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam miśki ;**

Wiem, że rozdział miał być wczoraj, ale nie wyrobiłam, jestem chora i mam jeszcze problemy osobiste :c Mam nadzieje, że nie jesteście źli, obiecuje, że postaram się dodawać rozdziały regularnie, a następny jutro lub we środę, wybaczcie :c Wiem, że dzisiejszy był słaby, ale nie mam weny, i łeb mnie boli :cc To jest mój twitter, jeśli macie jakieś pytanie, to piszcie @nailler7, możecie też podać swoje<3 Jeszcze raz przepraszam, ale mam naprawdę ciężki okres w swoim życiu i jeszcze jestem chora, mam nadzieję, że rozumiecie, pozdrawiam Was baaardzo mocno xxx <3 buziaczki. 



czwartek, 12 września 2013



#Rozdział 10

Nie wierzę, że on wziął to dosłownie.
Poczułam zimny, miętowy oddech na swojej twarzy, po czym Justin wziął moją dłoń i odsłonił mi oczy, przybliżył się bardziej, zaledwie milimetr dzielił nasze twarze, serce zaczęła bić mi sto razy mocniej, a on spojrzał mi w oczy, nie wiedziałam co z nich odczytać, po chwili spojrzał na moje usta i znowu skierował swój wzrok prosto w moje oczy. Nie wiedziałam co zrobić, nie chciałam go urazić, złapał mnie za podbródek i tym zmusił, żebym spojrzała mu w oczy, zdziwiłam się, zobaczyłam ból, strach, pożądanie. 
-Proszę- szepną, a ja odruchowo pokiwałam głową. Delikatnie musną moje usta, a po chwili się złączyły, całował mnie delikatnie, ale też namiętnie, mogłam przyznać, że było idealnie, ale po chwili się ocknęłam i szybko odsunęłam swoją twarz od Justina, spojrzałam na niego.
-Justin, obiecałeś, tak nie można, ja... ja go kocham, nie .. to nie powinno się stać- powiedziałam i poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy.
-nie, nie kochasz go, Jess, przestać się okłamywać, nic do niego nie czujesz, zrozum to- krzyczał.
-Nie, dość tego, kocham go, zrozum, a teraz wyjdź, błagam Cię wyjdź- powiedziałam. 
-Kurwa dziewczyno, zrozum, że ten skurwiel chciał  Cię tylko wykorzystać, nic więcej!- krzyczał, a ja poczułam, jak po moich policzkach spływa coraz więcej łez.
-A Ty tego nie chciałeś, nie o to Ci chodziło od początku, przyznaj, że wczorajszego wieczoru chciałeś mnie tylko przelecieć, o nie, Cie nie obchodziło czego ja chce! Ty chciałeś mnie zgwałcić! a on, on to jedyna osoba, osoba która mnie rozumie, wiesz jaka byłam z nim szczęśliwa, nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś takiego, on.. on mnie kochał!- krzyczałam przez płacz.
-Nie Jess, gdyby tak było byłby z Tobą teraz, a Ty.. Ty go nie kochasz, gdyby tak było, to teraz byście byli razem, dałabyś mu dupy, ale nie zrobiłaś tego, dlaczego?- zapytał, wciąż krzyczał, a ja płakałam, musze przyznać, że uderzył w mój czuły punkt, nie chciałam na niego patrzeć. 
-Wynoś się! rozumiesz, wyjdź stąd !- krzyczałam i płakałam, dostałam szału, a on stał i się na mnie patrzył. Nie wiedziałam co zrobić, zaczęłam go pchać, ale on ani drgną- Wynoś się!- krzyknęłam kolejny raz, a on tylko na mnie spojrzał, patrzył na mnie przez dłuższą chwile, a później szepną- nie kochasz go- i wyszedł, nie wiedziałam co mam zrobić, podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz, wiedząc, że może nie wyjdzie z mojego mieszkania, oparłam się o nie i zaczęłam płakać, miałam dość. Po dłuższym czasie wstałam i przstałam płakać, byłam pewna, że Justin już wyszedł, więc zeszłam na dół, rozejrzałam się, nigdzie go nie było. Podeszłam do drzwi wejściowych i je zakluczyłam, po czym weszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego i usiadłam w salonie. Szczerze, nie wiedziałam co czuje, kiedy pomyśle o Olivierze, to mam ochotę płakać, brakuje mi go, bardzo, ale Justin, przy nim czuje się dobrze, a co gorsze, pocałunek mi się podobał, był jednym z najlepszych w moim życiu. Poszłam do pokoju i wzięłam swój telefon, zaczęłam przeglądać kontakty, aż ujrzałam ten.. 'Książę :*' uśmiechnęłam się, przypomniało mi się, jak wczorajszego poranka Justin mnie obudził, nazwałam go księciem, musiał mi zapisać swój numer co mnie bardzo ucieszyło. Postanowiłam mu napisać smsa.
#Do; Książę :*
Przepraszam

I nacisnęłam wyślij, bałam się, że nie odpisze, wręcz byłam tego pewna, odłożyłam telefon, a on zaczął wibrować, od razu podskoczyłam. 

#Od; Książę :*
Nie przepraszaj, ale nie oszukuj samej siebie ;)

Zatkało mnie i nie wiedziałam co napisać, zastanawiałam się i wiedziałam, że za nim tęsknie.

#Do; Książę :*
Justin, Ty nic nie rozumiesz... 

Nacisnęłam wyślij. Nie wiem jak mam wytłumaczyć mu, że naprawdę zależy mi na Olivierze, ale to zrobię, usłyszałam wibrację.

#Od; Książę :*
To mi wytłumacz księżniczko. 

Zarumieniłam się, uwielbiałam jak tak mnie nazywał. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam pisać.

#Do; Książę :*
Bardzo mi go brakuje. 

To była prawda, nie kłamałam pisząc, że mi go brakuje. Dlaczego Justin tego nie rozumie, dlaczego chce mi wmówić, że go nie kocham, to nie ma sensu.. Poczułam wibrację.


#Od; Książę :*
To nie znaczy, że go kochasz ;) A poza tym, jak Ci na nim zależy, to dlaczego przepraszasz mnie, a nie go? No właśnie, porozmawiamy o tym jutro, będę u Ciebie o 13 :) Bądź gotowa, dobranoc księżniczko :*

Nie miałam pojęcia co odpisać, odłożyłam telefon i położyłam się na łóżku, byłam wykończona, zamknęłam oczy i po chwili już spałam. 

      *następny dzień*
Otworzyłam oczy, i przeciągnęłam się po łóżku, spojrzała na zegarek, była 11, więc miałam dużo czasu, poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic, nie wiedziałam po co mam się spotkać z Justinem, miał rację, powinnam walczyć o Oliviera, a ja marnuje swój czas? nie wiem, musiałam przyznać, lubię Justina, bardzo. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się puchatym, fioletowym ręcznikiem, założyłam szlafrok i ruszyłam do szafy, nie miałam pojęcia w co się ubrać. Po dłuższym namyśleniu wybrałam to; 

 
Zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy, spojrzałam na zegarek, była 12; 48. Więc zeszłam do kuchni i tradycyjnie nalałam sobie soku. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, wzięłam torebkę, schowałam telefon, portfel i klucze, otworzyłam drzwi, zobaczyłam Justina, wyglądał ... seksownie, nie wierzę, że tak pomyślałam, ale to prawda. 
Był ubrany w to;


-Cześć- powiedziałam uśmiechając się.
-Witaj, wyglądasz ślicznie- powiedział i złapał mnie za dłoń, poczułam rumieńce, a on się uśmiechną, poszliśmy w stronę jego samochodu, otworzył mi drzwi i wsiadłam do srodka, po chwili on zajął miejsce obok mnie.- Gdzie jedziemy?-zapytałam.



#Rozdział 9

_I jak Ci się podoba mój  pokój?- usłyszałem zamyślony.
-Jest... Ładny, dziewczęcy, pasuje do Ciebie- powiedziałem i się uśmiechnąłem-Połóż się-powiedziałem.
-Nie, jest wcześnie, może chcesz obejrzeć jakiś film ?- zapytała. 
-Mam lepszy pomył, opowiedz mi coś o sobie- szepnąłem i usiedliśmy naprzeciwko siebie na jej łóżku.
-A co chcesz wiedzieć?- zapytała.
-WSZYSTKO! CHCE WIEDZIEĆ WSZYSTKO-powiedziałem dziecięcym głosem i oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Dobrze, ale od czego zacząć ?- powiedziała i spojrzała mi w oczy, na jej twarzy widniał uśmiech. Męczyło mnie jedno, byłem ciekawy co się dzieje z jej rodzicami, ale nie wiedziałem, czy to odpowiedni moment, po chwili zastanowienia zapytałem, może to jedyna okazja.
-No to możesz mi opowiedzieć dlaczego ciągle mówisz o swojej cioci i nigdy nie wspomniałaś o rodzicach- powiedziałem i spojrzałem na nią, zobaczyłem ból w jej oczach i od razu pożałowałem tego co zrobiłem, nie wiedziałem co mnie naszło, nastała niezręczna cisza, żadne z nas nic nie mówiło, siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu on się odezwała.
-Mój ojciec... handlował narkotykami-powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza, po chwili znowu zaczęła mówić- jak wiesz.. miał dużo wrogów-przerwała- był w jakimś gangu.- znowu nastała cisza, a po jej policzkach znowu spłynęła łza, wytarłem ją, ona na mnie spojrzała i zaczęła mówić dalej- nie wiem jak do tego doszło, była chyba jakaś kłótnia, między dwoma gangami, nie wiem ... mój tato- przerwała i zaczęła płakać, a ja ją przytuliłem- on zabił szefa drugiego gangu, później wróciła do domu, zostawił nas, mnie i Lou, wyjechali-zaczęła płakać- powiedział, że tak będzie lepiej, że jak zostaniemy tu z ciocią, to będziemy bezpieczni, ale to nieprawda, oni uciekli, zostawili mnie, mnie i Lou, on był taki malutki, a oni wyjechali- zaczęła płakać i wtuliła się we mnie mocno.
-Cii- szepnąłem jej do ucha- nie płacz, będzie dobrze, zobaczysz-pocieszałem ją, a ona się jeszcze bardziej wutliła w moje obiecie, szczerze mówiąc.. podobało mi się to, nawet bardzo. Siedzieliśmy tak dłuższą chwile, aż ona się uspokoiła i powoli ode mnie odsunęła. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
-Idę pod prysznic, poczekasz, czy się spieszysz?- zapytała nieśmiało, a ja się zaśmiałem.
-Może się przyłącze- powiedziałem i zacząłem śmiesznie poruszać brwiami. A ona się zarumieniła, więc bardziej się roześmiałem.
-Kretyn- powiedziała, również się śmiała. Wstała i ruszyła do szafy, wyjęła z niej kilka rzeczy, po czym niepewnie podeszła do szuflady i wzięła bieliznę. Ja się  uśmiechnąłem, a ona poszła do łazienki. Pomyślałem, że to trochę potrwa, więc przygotuje coś do jedzenia, zszedłem na dół, do kuchni, i myślałem co mógłbym zrobić, jedyne co umiałem, to makaron z serem i dodatkami, więc wyjąłem potrzebne składniki i zabrałem się do przygotowywania kolacji. 
Wciąż myślałem o Jess, powiedziała, że nie wierzy już w prawdziwą miłość, przez tego skurwiela. Gorsze było to, że nie wiem dlaczego mnie to obchodziło, dlaczego ona mnie obchodziła, na początku miałem zamiar się z nią przespać i tyle, ale teraz.. jest inaczej. Nagle poczułem jak garnek z gorącą wodą i makaronem, który się w nim gotował upadł mi na nogi,wydałem z siebie głośne -ałł!!- po chwili dodałem - kurwa boli- skakałem i krzyczałem jak dziecko,a do kuchni wbiegła Jessica, spojrzałem na nią, miała przerażoną minę, a co lepsze była w samym ręczniku, wyglądała tak seksownie, że chętnie...
-Boże Justin!- krzyknęła i wyrwała mnie z rozmyśleń- podbiegła bliżej- nic Ci nie jest? - zapytała przerażona, a ja pokiwałem głową, dają znać, że wszystko dobrze- do cholery jasnej co Ty wyprawiasz?- zapytała wściekła, a po chwili dodała- Justin! oczy mam wyżej, nie dało się ukryć, patrzyłem na jej dekold.
-Chciałem zrobić Ci kolacje, znaczy nami, bo zgłodniałem i Ty pewnie też, ale chwila nie uwagi i.-pokazałem na swoje spodnie i podłogę.
-Matko, Justin, posprzątaj to i nie wiem, zrób coś z tymi spodniami.- powiedziała i zaczęła się oddalać, a ja skorzystałem z okazji i zatrzymałem oczy na jej tyłku.
Wziąłem się za wycieranie podłogi, skończyłem, poszedłem do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko kuchni, zdjąłem mokre rzeczy i i powiesiłem je na grzejniku. Po czym poszedłem do pokoju Jess, była ubrana w piżamę, różowa z jasnymi kokardkami, była słodka. Odwróciła się, chyba usłyszała, że przyszedłem, popatrzyła na mnie i zakryła oczy dłońmi, a ja wybuchłem śmiechem.
-Justin, gdzie są Twoje ubrania?-zapytała, a ja ponownie wybuchłem śmiechem, nie wierzę, że zakryła oczy, bo zobaczyła mnie w samych bokserkach. 
-kazałaś mi coś zrobić ze spodniami- powiedziałem szczerząc się. 
-tak, ale nie chodziło mi o to, że masz sie rozbierać- powiedziała.
Postanowiłem skorzystać z okazji.

#perspektywa Jess#

Nie wierzę, że on wziął to dosłownie. 
Poczułam zimny, miętowy oddech na swojej twarzy, po czym, jak Justin bierze moją dłoń i odsłania mi oczy, przybliżył się bardziej, nasze twarze były zaledwie milimetr od siebie, serce zaczęło mi bić sto razy mocniej...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Cześć wszystkim! 

Na początku, chce Was bardzo przeprosić, miałam dodawać rozdziały regularnie, a w ogóle przestałam to robić, myślałam o przestaniu dodawania rozdziałów, chciałam skończyć pisać. Martwi mnie to, że nie mam w ogóle komentarzy, dla was zwykłe czytam, dla mnie bardzo dużo znaczy. Alle nie będę Was zmuszać, cieszę się, że mam chociaż wyświetlenia, mogę pisać dla siebie :) 

Pozdrawiam Was, baaardz mocno, dziękuję za wyświetlenia miśki :** xx

wtorek, 3 września 2013


            Informacja!!

 

Jak wiecie, zaczął się rok szkolny, więc rozdziały będę dodawać co sobotę, czasami w tygodniu, jeśli macie jakieś pytanie to piszcie na twittera @nailler wciąż czekam na wasze komentarze ;)

Pozdrawiam miśki xxx <3

 

sobota, 31 sierpnia 2013


#Rozdział 8


-Na co nie byłaś gotowa?- zapytał pewnie.
-Byliśmy tacy szczęśliwi, naprawdę go kochałam, on chciał, żebym mu to udowodniła, zerwał ze mną, bo nie chciałam się z nim przespać.- powiedziałam i zaczęłam płakać, a on mnie przytulił.

*perspektywa Justina*

Nie wierzę, że ten skurwiel mógł to zrobić, chociaż, sam wiele razy tak sama postępowałem z dziewczynami. Służyły tylko do seksu, nic więcej.
-Nie przejmuj się księżniczko, będzie dobrze- szepnąłem jej do ucha.
-Ja wciąż go kocham.-powiedziała zapłakana.
Nie wieże, że to powiedziała, ale nie chciałem jej dobijać..
-Obiecuję- szepnąłem.
Jess najpierw nie wiedziała o co chodzii patrzyła na mnie ze zdziwieniem w oczach, a później zrozumiała.
-Dziękuje- powiedziała i położyła głowę na moim torsie.
-Chodź, połóż się- powiedziałem, zdjąłem ją z blatu i poszliśmy po schodach, aż do jej pokoju, otworzyła drzwi i pokazała gest dłonią, żeby wszedł, zrobiłem to i zacząłem się rozglądać po pokoju.
Był ładny, na śianach była białoszara tapeta, która idealnie pasowała do metalowego łóżka, obok niego stała biała komoda, na nim stała szara lampka i jakieś zdjęcie, to chyba mała Jess z rodzicami, tak w ogóle zastanawiało mnie, dlaczego ona nigdy o nich nie mówiła, i wychodzi na to, że mieszka z ciocią.
-I jak Ci się podoba mój pokój?- usłyszałem zamyślony.
-Jest... Ładny, dziewczęcy, pasuje do Ciebie- powiedziałem i się uśmiechnąłem- Połóż się- powiedziałem.

~~~~~~~~~~~~

na dziś tyle, przepraszam, ale nie mam weny ;c 

pozdrawiam miski xx 



czwartek, 29 sierpnia 2013


#Rozdział 7

-Tak-zapytał
-Patrz-powiedział i pokazałam ręką kierunek za nim, a on od razu odwrócił głowę. Ja skorzystałam z okazji i wyrwałam mu loda, po czym zaczęłam biec.Justin się odwrócił i zaczął się śmiać.
-Oddawaj, to moje!- krzyknął i zaczął biec.
-Nie, już moje- powiedziałam i dalej uciekałam, po chwili schowałam się za drzewo i byłam pewna, że mnie nie znajdzie. Ale nim się obejrzałam stał przede mną, nasze twarze oddzielały od siebie milimetry. A on położył dłonie po obu stronach drzewa.
-Juz mi nie uciekniesz- szepnął i zaczął przybliżać usta do moich. Zatrzymał się jak dzieliło nas kilka milimetrów. Serce zaczęło walić mi sto razy szybciej. 
-Justin- szepnęłam, a głos mi się załamał, on zachichotał. 
-Tak?-mruknął mi do ucha.
-Odsuń się- powiedziałam przełykając ślinę.
-Dlaczego, nie lubisz tego jak na Ciebie działam ?-zapytał, jego głos był taki seksowny, że po ciele przeszły mnie ciarki. Uśmiechną się łobuzersko i się odsuną. 
-Jesteś kretynem- powiedziałam ze złością.
-Ale bardzo seksownym kretynem- powiedział i się uśmiechną, a ja mogłam zobaczyć szereg białych zębów. 
-Och, skończ już, chodźmy- powiedziałam.
-Gdzie?- zapytał zaskoczony.
-Odwieziesz mnie do domu- oświadczyłam i ruszyłam ramionami, a on się roześmiał.
-Tak jest- powiedział i po chwili staliśmy przy jego samochodzie, otworzył mi drzwi, weszłam, a on po chwili siedział obok mnie, odpalił samochód i ruszyliśmy.
-Justin..-zaczęłam niepewnie.
Bałam się jego reakcji. 
-Tak księżniczko?- zapytał.
Kurde, czemu mnie tak nazywa, nie żeby mi to przeszkadzało.
-Posłuchaj, lubię Cię- powiedziałam nie pewnie, chciałam mówić dalej, ale mi przerwał.
-Wiem, jestem naprawdę seksowny- powiedział i przeczesał swoje idealne włosy ręką.
-Błagam Cię, skończ już- powiedziałam śmiejąc się, nie wierzę, że można mieć taką wysoką samoocenę. 
-Więc tak, lubię Cię, świetnie się z Tobą bawię i nie chce tego zniszczyć- zaczęłam i bawiłam się palcami, czułam jak Justin wypala dziurę w mojej twarzy. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że stoimy przed moim domem. Spojrzałam na Justina i od razu odwróciłam głowę.
-Może chcesz wejść?- zapytałam niepewnie. 
-Ta, jasne, chodźmy- powiedział, wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych, wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi, weszliśmy do domu.
-Chcesz coś do picia ?- zapytałam.
-Nie, wydawało mi się, że chcesz ze mną porozmawiać.
Weszłam do kuchni i usiadłam na blacie. 
-Tak, więc jak już mówiłam, lubię Cię, mimo tego, że znamy się zaledwie dwa dni, ale nie chce tego popsuć, mógłbyś mi obiecać, że zostaniesz moim przyjacielem, nic więcej? -zapytałam, a on do mnie podszedł.
-Czekaj, czegoś tu nie rozumiem, świetnie się ze mną bawisz, ale nie chcesz nic więcej?- było widać zdziwienie w jego oczach.
-Boże Justin, tak, nie jestem gotowa, nie wierzę w miłość, rozumiesz? Nie po Tym co się stało z Oliverem.- powiedziałam i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
-Opowiesz mi?- zapyał.
-Tak- szepnęłam i wspomnienia wróciły.- Oliver to był mój pierwszy chłopak, pierwsza miłość, poznaliśmy się rok temu- wtedy przerwałam i wzięłam głęboki oddech.- Byliśmy razem tacy szczęśliwi, tak go kochałam- przerwałam i poczułam jak łzy spływają po moich policzkach, minęła chwila zanim zaczęłam znowu mówić- przy nim czułam się szczęśliwa, naprawdę go kochałam, zrobiłabym dla niego wszystko, ale nie byłam gotowa-szepnęłam.
Justi stał i nie wiedział co zrobić.
-Na co nie byłaś gotowa?- zapytał pewnie.
-Byliśmy tacy szczęśliwi, naprawdę go kochałam, on chciał, żebym mu to udowodniła, zerwał ze mną, bo nie chciałam się z nim przespać.- powiedziałam i zaczęłam płakać, a on mnie przytulił.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuje wszystkim za wyświetlenia, jesteście wielcy! 

Nie jestem pewna, czy uda mi się jutro dodać rozdział, bo cały dzień będę za domem, ale się postara, papap Miśki ! xx

 czytasz = komentujesz ;//

środa, 28 sierpnia 2013

 

#Rozdział 6


-Justin-powiedziała niepewnie.
-Tak-zapytałem.
-Musimy porozmawiać....
-o czym?- zapytałem.
-Ale musisz obiecać, że nie będziesz krzyczał..- powiedziała nie pewnie.
-Dobrze- przytaknąłem.
-Justin, chodzi o wczoraj.- przerwała i popatrzyła na mnie, a ja kiwnąłem głową dając znak, żeby mówiła dalej.-B-bo ja chcę wiedzieć co się stało, dlaczego biłeś Josha, Justin, nie denerwuj się, ale ja muszę wiedzieć co się stało- skończyła mówić i spojrzała na mnie. Wyjąłem paczkę papierosów z kieszeni i jednego z nich odpaliłem, powili wciągnąłem dym do puc, po czym go wypuściłem, a Jessica raptownie kaszlnęła. Otworzyłem okno, dokończyłem papierosa i spojrzałem na nią. Dlaczego kurwa musi być taka ciekawska, poza tym, nie mam pewności, czy naprawdę nic nie słyszała.
-Posłuchaj mnie.- powiedziałem i złapałem ją za podbródek i spojrzałem jej w oczy, zobaczyłem w nich lęk, bała się- Nie bój się- powiedziałem- Jess, nie mogę Ci powiedzieć, to moja praca, nie możesz o niczym wiedzieć, ani nic nikomu mówić, bo jeśli coś słyszałaś i komuś powiesz, będę musiał Cię zabić, więc obiecaj mi, że nikomu nic nie powiesz.- Powiedziałem, a ona kiwnęła głową.
-To gdzie Cię zawieść?- zapytałem.
-Na Eighth Avenue- powiedziała, a ja odpaliłem samochód.
Resztę drogi nie rozmawialiśmy, aż w końcu dojechaliśmy na miejsce.
-O której mam przyjechać?-zapytałem.
-Co?- powiedziała, a ja zobaczyłem zdziwienie na jej twarzy.
-Obiecałem, że zabiorę Cię i twojego brata na lody.- odpowiedziałem i się uśmiechnąłem.
-Bądź o 15- powiedziała i się uśmiechnęła, a ja zobaczyłem szereg białych zębów, po czym otworzyła drzwi od samochodu i spojrzała na mnie- Dziękuje Justin, do zobaczenia- powiedziała i wyszła.
-Do zobaczenia księżniczko- powiedziałem,  a ona zamknęła drzwi, pomachała mi i poszła w stronę domu.

 #perspektywa Jess # 


Pomachałam mu i ruszyłam w stronę drzwi, otworzyłam je i poszłam w stronę kuchni. 
-WRÓCIŁAM!-krzyknęłam i wyjęłam wodę niegazowaną, po czym się napiłam, odłożyłam ją i ruszyłam w stronę pokoju, cioci chyba nie było, bo mi nie odpowiedziała, weszłam do pokoju i poszłam do łazienki, zdjęłam ubrania i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Po chwili się odprężyłam, to zawsze pomagało, jedno mi nie dawało spokoju, co zaszło między Joshem, a Justinem, muszę się dowiedzieć, moze jak porozmawiam z Joshem, to coś mi powie, ale nie no, obiecałam dla Justina, że nikomu nic nie powiem. 
Wyszłam z pod prysznica i wytarłam się białym puchatym ręcznikiem, po czym założyłam szlafrok. 
Otworzyłam drzwi i wzięłam mojego iphone'a   , po czym wybrałam numer do cioci.

*rozmowa telefoniczna*
Halo-powiedziała ciocia.
-Cześć ciociu, niedawno wróciłam do domu, gdzie jesteście ?-zapytałam.
-Cześć skarbie, przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale nie chciałam Ci przeszkadzać, jestem z Louisem nad jeziorem, Eric nas zaprosił- ostatnie trzy zdania cicho pisnęła, więc wiedziałam, że się cieszy,- Wrócimy jutro wieczorem.
-Zaprosił Cie?! - wydarłam sie- musisz mi wszystko opowiedziec, koniecznie- podkresliłam.
-Dobrze skarbie, zadzwonie wieczorem, pa- powiedziała.
-Pa ciociu- powiedziałam i się rozłączyłam, spojrzałam na zegarek była 13, więc postanowiłam coś zjeść, Justin ma być za 2godziny, powinnam zadzwonić i odwołać spotkanie, ale nawet nie mam jego numeru. 
Zeszłam na dół do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej naleśniki, które wstawiłam do mikrofalówki, i sok pomarańczowy, wyjęłam naleśniki i usiadłam przy stole i zaczęłam jeść, skończyłam i schowałam naczynia do zmywarki, poszłam na górę. Podeszłam do szafy i nie miałam pojęcia jak sie ubrać. 
Nie wiem co będziemy robić, czy w ogóle gdzieś pójdziemy i czy to jest randka... Nie, to nie może być randka. 
Trochę mi zajęło, ale postanowiłam założyć to;
Spojrzałam na zegarek, była już 14;39. -jezu!- krzyknęłam i poszłam zrobić makijaż, włosy zostawiłam rozpuszczone, stanęłam przed lustrem - Idealne- powiedziała, poszłam w stronę łóżka i wzięłam komórkę i usłyszałam dzwonek do drzwi, spojrzałam znowu na zegarek,14;58. Wow, nawet się nie spóźnił. Pomyślałam. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi i zobaczyłam Justina, był ubrany w to
Wyglądał super, aż przełknęłam ślinkę, a on się uśmiechnął.
-Cześć- powiedział, popatrzył na mnie- ślicznie wyglądasz- powiedział, a ja poczułam, jak się rumienie.
-Dzięki,wejdź Justin, ciocia pojechała z bratem nad jezioro, więc niestety nie zabierzemy go na lady- powiedziałam i zamknęlam drzwi za chłopakiem.
- Nie szkodzi, w takim razie ja Cię zabiorę na lody- powiedział i zaczął śmiesznie bawić się brwiami. Na co obydwoje wybuchliśmy śmichem.
-Chodźmy- powiedziałam, wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę samochodu. Justin otworzył mi drzi, poczekał aż wejdę i po chwili siedział obok mnie, zapięłam pasy, a on odpalił silnik. Po chwili wyruszyliśmy.
-Gdzie dokładnie jedziemy- zapytałam, bo nie mogłam już wytrzymać.
-Na lody księżniczko- powiedział, a ja poczułam jak się rumienię.
-To już wiem, ale gdzie-zapytałam.
-Do parku- powiedział.
Minęło  jakieś 10minut i byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy przed siebie.
 Szliśmy w ciszy, aż doszliśmy do butki z lodami.
-Dzień dobry, poproszę dwa lady- powiedział do pani w okienku.
-Jakie smaki młodzieńcze ?- zapytała, Justin spojrzał na mnie.
-hymm, czekoladowe- powiedziałam.
-Jeden czekoladowy i śmietankowy- powiedział, zapłacił i dał mi loda.
-Dziękuje- powiedziałam.
Szliśmy w ciszy, a Justin zaczął się śmiać.
-Co Cię tak śmieszy?- zapytałam.
-Jesteś cała brudna- powiedział. Po chwili podszedł do mnie i zaczął wycierać chusteczkę kąciki moich ust, skonczył, i popatrzył mi prosto w oczy, a ja poczułam jak serce bije mi sto razy szybciej.
-Justin- szepnęłam.
-Tak-zapytał
-Patrz-powiedział i pokazałam ręką kierunek za nim, a on od razu odwrócił głowę. Ja skorzystałam z okazji i wyrwałam mu loda, po czym zaczęłam biec.Justin się odwrócił i zaczął się śmiać.
-Oddawaj, to moje!- krzyknął i zaczął biec.
-Nie, już moje- powiedziałam i dalej uciekałam, po chwili schowałam się za drzewo i byłam pewna, że mnie nie znajdzie. Ale nim się obejrzałam stał przede mną, nasze twarze oddzielały od siebie milimetry. A on położył dłonie po obu stronach drzewa.
-Juz mi nie uciekniesz- szepnął i zaczął przybliżać usta do moich...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Koleejny rozdział napisany, strasznie długo mi się pisało ;// 

Czekam na Wasze komentarze ! 

Pozdrawiam <3 xxx 



wtorek, 27 sierpnia 2013

 

#Rozdział 5


-Jess, posłuchaj...-zacząłem, ale ona mi przerwała.
- Nie Justin, to Ty posłuchaj, proszę- powiedziała, a łzy zaczęły napływać do niej oczu- Nie wiem o co Ci chodzi, ale posłuchaj, nie pozwolę, żebyś mnie traktował jak jakąś dziwkę, nie wiem co Ci zrobiłam, nie mam pojęcia, dlaczego mi to robisz, więc proszę Cię o jedno, pozwól mi jechać do domu.- powiedziała, a łzy zaczęły spływać po jej policzku.
-Nie płacz- szepnąłem- Przepraszam.
Wyszeptałem to i nie mogłem uwierzyć, że ją przeprosiłem. 
Popatrzyła na mnie, a ja zobaczyłem zdziwienie w jej oczach.
-Nie Justin, jest okey-powiedziała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. 
Przepraszam, czy ona powiedziała, że jest okey? Kompletnie oszalała.
-Nie, nie jest okey-powiedziałem-Nie chciałem, żeby tak wyszło, miało być inaczej, dlaczego Ty? Dlaczego kurwa Ty musiałaś widzieć jak napierdalałem się z tym pierdolonym Whitem ? Dlaczego Ty ?- szepnąłem.
Ona się tylko na mnie popatrzyła i nic nie powiedziała. Minęło kilka minut, aż w końcu usłyszałem jej głos. 
-Nie przejmuj się Justin, nie chcemy wielu rzeczy, ale nie da się cofnąć czasu, najlepiej jak o wszystkim zapomnimy.- powiedziała i się uśmiechnęła. 
Nie wierzę, że jest dla mnie taka dobra, pobiłem ją i chciałem zgwałcić, ja pierdole..
-Dziękuję-powiedziałem i się uśmiechnąłem- Teraz idź się myć i jedziemy, musimy zabrać Twojego brata na lody- powiedziałem i uśmiechnąłem się po raz kolejny. 
-Tak jest-przytaknęła i zaczęła się śmiać. 
Po 40 minutach byliśmy już w samochodzie. 
-Jess, posłuchaj-zacząłem, a ona spojrzała na mnie i dała znak, żeby mówił dalej- Nie możesz powiedzzieć nikomu, że wczoraj wieczorem byłaś ze mną.-powiedziałem i spojrzałem na nią.
-Justin, Victoria będzie mnie dopytywać, to moja najlepsza przyjaciółka,myślisz, że nie zauważyła, że mnie nie było?-zapytała. Zdziwiło mnie to pytanie, myślałem, że do niej pisała.
-Nie powiedziałaś jej, że pogodziłaś się z Oliverem ?- zapytałem zaskoczony.
-Tak, ale ona w to nie uwierzy.- powiedziała i zaczęła bawić się palcami.
-Dlaczego-zapytałem.
- Wie, że bym nie wybaczyła Oliverowi, znaczy to by nie było takie trudne, ale ... nie jestem mu już potrzebna, po tym wszystkim... Po prostu, nie uwierzy.-Ostatnie zdanie szepnęła, nie mogłem zobaczyć wyrazu jej twarzy, bo patrzyła na swoje dłonie. 
- Poczekaj, bo nie rozumie, o co chodzi, Ty cos do niego czujesz, czy nie, co on Ci zrobił- zapytałem.
-Nie chce o tym rozmawiać, nie mogę, nie dam rady.- usłyszałem, jak jej głos się łamie, więc postanowiłem nie nalegać. 
-Dobra, no więc co jejpowiesz?- zapytałem przerażony. 
-Nie mam pojęcia Justin...- po jakimś czasie ciszy odezwała się- powiem jej, że się upiłam i nie dałam radę dojechać do domu, wtedy poznałam Ciebie i mi pomogłeś- powiedziała ze smutkiem- tylko mam 3 ale, po pierwsze; nie wiem, czy uwierzy, że byłam pijana, bo nigdy w życiu nie piłam- zawahała się, ale po chwili mówiła dalej- po drugie, wysłałam jej smsa, więc będzie chciała wyjaśnień, a po trzecie, nigdy w życiu jej nie okłamałam, więc nie wiem, czy dam radę- wtedy zobaczyłem jak bardzo się poświęca. Kuźwa, da radę. 
-Więc powiedz jej, że się upiłaś, bo ktoś dał Ci drinka i później chciałaś więcej, a co do smsa, to powiedz, że wysłałaś go , bo nie chciałaś, żeby się martwiła.-powiedziałem- dasz rade- dodałem szybko. 
-Okey-odpowiedziała przeciągając 'e', przez co zabrzmiała jak dziecko, na co ja wybuchłem śmiechem. 
-Spokojnie księżniczko-powiedziałem i się uśmiechnąłem.
-Justin-powiedziała niepewnie.
-Tak-zapytałem.
-Musimy porozmawiać....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mamy kolejny rozdział, baardzo chcę Wam podziękować za 66 wyświetleń, jestem pod ogromnym wrażeniem kicie ;3 Dziękuje baaaaaardzo mocno ;** Doobrej nocy xxxx 

#Rozdział 4 

Wstałem i podszedłem do łóżka, ale ona spała, wyglądała tak uroczo spokojnie i niewinnie. Była bardzo seksowna.. Muszę ją jakoś przeprosić za wczoraj.
Podszedłem bliżej łóżka i pogłaskałem ją po policzku -Wstawaj księżniczko.- wyszeptałem jej do ucha. Po jej skórze przeszły ciarki i powoli otworzyła oczy.
Uśmiechnąłem się, a ona powiedziała-Witaj księciu- raptownie poczułem jak na mojej twarzy pojawia się jeszcze większy uśmiech, a ona się rumieni.-która godzina?- zapytała.
- 9- odpowiedziałem krótko, a ona przetarła oczy i chciała wstać, ale się zawahała.
-Mogłabym wrócić do domu?- sppojrzała mi prosto w oczy, a ja ujrzałem strach. Kurwa, on mnie się bała. Czego oczekujesz po ostatniej nocy geniuszy? Usłyszałem głosik w mojej głowie, nie wierze, że tak ją przestraszyłem, ale nie wiem, czy  mogę ją wypuścić.. Nie wiem co słyszała, a jak pójdzie na policję, Luke mnie zabije, kurwa.
-Posłuchaj księżniczko, wypuszczę cię, ale najpierw musisz mi powiedzieć co słyszałaś, najlepiej jak opowiesz wszystko.- spojrzałem na nią, a ona pokiwała głową, wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić.
-Więc tak, poszłam na imprezę którą organizował chłopak mojej przyjaciółki, Mike, byłam tam po 19. Jakieś dwie godziny później poznałam Chazza- wtedy się zatrzymała i spojrzała na mnie, a ja pokiwałem głową i dałem znak, że słucham i żeby mówiła dalej- Rozmawialiśmy trochę i zaproponował, żebyśmy wyszli na zewnątrz, ale chciał skorzystać z toalety, więc powiedział, że do mnie dojdzie. Wyszłam z domu, i chciałam chwilę się przejść, ale usłyszałam jęki, podeszłam bliżej i zobaczyłam, że bijesz Josha, więc sie przestraszyłam i chciałam mu pomóc, ale niestety zostałam uprowadzona i prawie zgwałcona- warknęła, a po chwili pożałowała swoich słów, złapałem ją za podbródek i po uderzyłem ją w twarz. Ona spojrzała mi w oczy,a ja zobaczyłem jej łzy, spływające po policzku. Od razu wstała i pobiegła do łazienki.
Kurwa stary co Ty robisz? Właśnie uderzyłeś dziewczynę. 
To nie moja wina, kurwa, musiała aż tyle pierdolić. Gdyby nie powiedziała słowa za dużo, inaczej by się to skończyło. Kurwa, czuję się jak ostatni skurwiel.
Podszedłem do drzwi od łazienki i chciałem je otworzyć, pociągnąłem za klamkę, ale były zamknięte. Usłyszałem jej ciche szlochy.
-Jess, otwórz, musimy porozmawiać.- powiedziałem cichym głosem.
-Justin, proszę zostaw mnie.- powiedziała, a ja poczułem, dziwne uczucie w brzuchu.
-Jess, otwórz, proszę- szepnąłem, minęła chwila i otworzyła drzwi, miała całe zapłakane oczy i policzki, ale jak zobaczyłem jej prawy policzek zamarłem, zobaczyłem moją odciśniętą dłoń, ślad był tak czerwony, że nie mogłem dłużej patrzeć na jej twarz. Co ja jej zrobiłem, naprawdę na to zasłużyła? kurwa.. Położyłem dłoń na jej policzku, a ona od razu się odsunęła. Kurwa, kurwa kurwa !
-Jess, posłuchaj...-zacząłem, ale ona mi przerwała.
- Nie Justin, to Ty posłuchaj, proszę- powiedziała, a łzy zaczęły napływać do niej oczu- Nie wiem o co Ci chodzi, ale posłuchaj, nie pozwolę, żebyś mnie traktował jak jakąś dziwkę, nie wiem co Ci zrobiłam, nie mam pojęcia, dlaczego mi to robisz, więc proszę Cię o jedno, pozwól mi jechać do domu.- powiedziała, a łzy zaczęły spływać po jej policzku.
-Nie płacz- szepnąłem- Przepraszam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że taki krótki ;// dziś postaram się dodać coś jeszcze, pooozdrawiam :*** xxx

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

     Informacja!

Przepraszam, ale następny rozdział dodam dopiero jutro, albo wieczorem. Macie Justinka na pocieszenie 8) Poozdrawiam miśki ;** xx

sobota, 24 sierpnia 2013

#Rozdział 3

*perspektywa Justina*

-Zmieścimy się razem-powiedziałam i uśmiechnąłem się łobuzersko.
-Nie, będę spać na sofie.-Powiedziała Jessica. Muszę przyznać, była seksowna. Bardzo seksowna, na jej policzkach pojawiły się rumieńce, a ja się uśmiechnąłem.
-Dobra, kładź się na łóżku, ja biorę sofę- może jestem skurwielem, ale nie pozwolę, żeby ta laska spała na sofie.
-Dziękuje-odpowiedziała.
-Dobra, idę pod prysznic- powiedziałem i skierowałem się w stronę łazienki. Wszedłem, zamknąłem drzwi, zdjąłem spodnie, bokserki i bluzkę. Odkręciłem kurek, tak, żeby leciała gorąca woda, wszedłem do kabiny i chciałem się odprężyć. Po jakiś 30 minutach postanowiłem zakręcić wodę i się ubrać, wziąłem biały, puchowy ręcznik się wytarłem, później założyłem bokserki i ubrania. Wychodząc z łazienki usłyszałem jak Jess z kimś rozmawia, zajebiście, pewnie dzwoni po pomoc, czy coś takiego. Uchyliłem lekko drzwi i usłyszałem jej rozmowę telefoniczną.
-Tak ciociu, wszystko dobrze, świetnie się bawię. Tak, nie ciociu nie, tak jutro będę, na pewno jest okey. Dobrze, ucałuj Lou, powiedz, że jutro wezmę go na lody. Dobrze, papa, też Cię kocham.- powiedziała i się rozłączyła, nie rozumiem, dlaczego nie powiedziała, że ją porwałem, przecież każda dziewczyna wykorzystałaby taką okazję, a ona zapewniała ciocie, przynajmniej tak mi się wydaję, że wszystko jest  w porządku, ale dlaczego ciocię, nie mogła zadzwonić do rodziców.
-Kto to Lou?-zapytałem. Kiedy usłyszała prawie podskoczyła ze strachu, odwróciła głowę w moją stronę i się uśmiechnęła.
-To mój młodszy brat-odpowiedziała.
-A więc, jutro zabieramy go na lody- zapytałem. A ona popatrzyła zdziwiona.
-Zabieramy?-zapytała.
-Tak, muszę Ci się jakoś odwdzięczyć, w końcu okłamałaś ciocię.-powiedziałam.
-Nie okłamałam jej, pytała, czy wszystko w porządku, a Ty jak na razie nic mi nie zrobiłeś, nic nie słyszałam, widziałam tylko jak biłeś się z Johem, ale nie mam pojęcia dlaczego, mógłbyś mi to wytłumaczyć?-zapytała.
-Słuchaj suko, nie masz prawa zadawać pytań, nikomu nic nie mówisz, rozumiesz?-zapytałam, a ręką trzymałem ją za podbródek, żeby patrzyła mi w oczy, nie odpowiedziała.-Mów jak Ciebie pytam-warknąłem.
-chyba mam prawo wiedzieć o co tu chodzi, do cholery porwałeś mnie i pobiłeś moojego przyjaciela!-krzyknęła.
-Nie podnoś głosu, lepiej podziękuj, że tak to się skończyło, mogłem Cię zabić, a nie kurwa tu przywozić, więc stul pysk i siedź cicho, nie masz prawa pisnąć komuś chociaż słowa, rozumiesz-zapytałam, widać było, że się przestraszyła, nie odpowiedziała, tylko kiwnęła głową.-Grzeczna dziewczynka.- Powiedziałem, po czym odszedłem. Spojrzałem na nią, a po jej policzku spłynęła łza. Zajebiście Bieber, doprowadziłeś laskę do płaczu. Może udawała silną, ale taka nie była. Skąd do cholery znała tego dupka Whitea, przecież ten skurwiel to ćpun, a ona wydawała się inna.
-Skąd go znasz- zapytałem. Czekałem chwile, a ona nic nie mówiła.-Zapytałem skąd go znasz.-warknąłem, a ona nadal nic nie mowiła, podszedłem do niej i złapałem ją za podbródek. -Odpowiadaj jak pytam-zażądałem.
-Bo co, co mi zrobisz? Pobijesz mnie, zabijesz?- krzyknęła.
-Po co mam to robić, jeżeli Ty przydasz mi się do czegoś lepszego-warknąłem.
-Co?!-Krzyknęła.
-To- krzyknąłem i rzuciłem ją na łóżko, po czym zacząłem brutalnie całować jej szyję.
-puszczaj mnie!-krzyknęła.
-zamknij się-odpowiedziałem.
-i chciałem zdjąć jej bluzkę, ale zobaczyłem jaka była przerażona.
-Błagam, nie rób tego. zostaw mnie- prosiła.
Kurwa stary, co Ty robisz. Ja pierdole, czy właśnie chciałem ją zgwałcić.
Odszedłem od niej i nie wiedziałem co powiedzieć, a po jej policzkach spływały zły.
-Posłuchaj...-zacząłem, ale mi przerwała.
-Zostaw mnie, rozumiesz, nie dotykaj, ani się nie odzywaj. Daj mi spokój proszę.-powiedziała, a po jej policzkach spływały łzy.
-Przepraszam- powiedziałem i podrapałem się ręką po grzbiecie- nie chciałem, żeby tak wyszło.
-Nie chciałeś, to czego chciałeś- zapytała.
Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć, więc się odwróciłem i poszedłem w stronę sofy.
Zdjąłem koszulkę , spodnie i się położyłem.
Było mi zimno, ale po chwili usnąłem.

Obudził mnie dźwięk mojej komórki, zobaczyłem kto dzwoni Luke, więc nie miałem ochoty odbierać, wyłączyłem głos i przetarłem oczy, spojrzałem na zegarek, była prawię 9, chciałem wstać, ale zobaczyłem, że leżałem pod kołdrą. Jess musiała mnie przykryć jak usnąłem. Wstałem i podszedłem do łóżka, ale ona spała, wyglądała tak uroczo spokojnie i niewinnie. Była bardzo seksowna..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tyle na dziś, nie mam weny, to powinno wystarczyć, następny będzie lepszy, postaram się. Pozdrawiam <3 xxxx

piątek, 23 sierpnia 2013

-Zamknij sie suko- warkną na mnie. Przepraszam, czy on nazwa mnie suką?
-Zostwa mnie, nie jeste suką rozumiesz! Puszczaj-krzyczałam a on ciągna mnie za sobą. Po czym doszliśmy do samochodu, i jedna ręka wepchną mnie do środka, a po chwili zajął miejsce obok mnie.
-Posłuchaj mała, nie wiesz z kim zadzierasz, lepiej stul pysk i rób grzecznie, to o co Cie proszę, bo inaczej to się to dla Ciebie skończy.- Warkną do mnie, a ja mu się przyjrzałam, był bardzo przystojny, cholernie przystojny.Jego twarz była idealne, ale nie zmieniało to faktu, że cholernie się go bałam. 
Siedzieliśmy w ciszy, a ja bawiłam się dłońmi, do głowy przychodziły mi najgorsze scenariusze.
-Gdzie mnie zabierasz?-zapytałam. 
-Nie mam pojęci, ale lepiej siedź grzecznie.-powiedział poważnym głosem.
-Czy Ty mnie straszysz?- w tym momencie wybuchłam.
-Kurwa, bądź cicho i daj mi pomyśleć.-warknął.
Boże, czy on mi coś zrobi, muszę wracać, przecież Vici będzie mnie szukać, a jak zadzwoni do cioci, obie będą się martwić.... 
-Błagam, wypuść mnie, muszę wracać, przyjaciółka będzie mnie szukać, a jak zadzwoni do mojej cioci, to obie będą się martwić, błagam.-prosiłam.
-Kurwa, nie mogę Cię wypuścić, nie wiem ile słyszałaś, ani ile widziałaś. Nie mogę kurwa, więc siedź grzecznie chodź przez chwilę.-warkną. 
Co? przecież ja nic nie widziałam, jak mam mu to wytłumaczyć. 
-Przysięgam, że nic nie słyszałam, wypuść mnie, albo tego pożałujesz, obiecuje !-krzyknęłam, od razu pożałowałam swoich słów. 
-Zadziorna widzę-powiedział i zaczął się śmiać, z nim jest coś nie tak. 
Wyjęłam komórkę i chciałam wybrać numer przyjaciółki, ale chwilę później, ktoś mi wyrwał ją z rąk. 
-Oddaj mi ją!-krzyknęłam. 
-Co Ty odpierdalasz?-zapytał zdziwiony.;
-Oddaj, chce napisać do przyjaciółki zanim zadzwoni do cioci-warknęłam.
-Co jej napiszesz- zapytał. 
Nie miałam zielonego pojęcia. Co miałam jej napisać, że widziałam jak ktoś bije jej brata, a później zostałam porwana, przez najseksowniejszego chłopaka jakiego widziałam?
-Napisze, że... że poszłam na noc do Olivera.-Powiedziałam, pomyśli, że się z nim pogodziłam. 
-Do kogo?- zapytał zdziwiony.
-Do mojego byłego chłopaka-odpowiedziałam.
-A. Byłego?-zapytał.
-tak, chyba powiedziałam, czego nie rozumiesz? Możesz oddać mi komórkę?-warknęłam, nie chciałam mu opowiadać o Oliverze, nie jestem na to gotowa, bardzo mnie zranił. 
-Wyluzuj mała i stul trochę pysku puki jestem miły-warknął, a po moim ciele przeszły ciarki, nie odpowiedziałam.
-Grzeczna dziewczynka, trzymaj i nie rób nic głupiego.- powiedział i dał mi komórkę. 
Wybrałam numer mojej przyjaciółki i napisałam.


                                                         Heej skarbie, spotkałam Oliviera i chce z nim porozmawiać, więc zostanę u niego, wszystko Ci wytłumaczę jutro, koocham ;*****
Pokaż- rozkazał.  Pokazałam mu komórkę, a on się uśmiechną- Grzeczna dziewczyna- uśmiechnął się, a ja nie miałam ochoty mu odpowiadać. Jechaliśmy w ciszy, więc postanowiłam włączyć radio. Leciała moja ulubiona piosenka"Rihanna- We Found Love'.Więc zaczęłam śpiewć, a raczej krzyczeń na całym głos, tańczyć i machałam głową. Jak piosęka się skończyłs zobaczyłam, że stoimy w miejscu, a chłopak obok mnie się na mnie patrzy i prawie płacze ze śmiechu. Super, jeszce tego brakowało. Poczułam, jak cała się rumienie.
-Jesteś nienormalna- powiedział śmiejąc się.
-Dziękuje, a teraz powiedz gdzie jesteśmy.-powiedziałam, mając nadzieje, że zmienimy temat.
-Tu jest hotel, dziś tu śpimy, tak będzie najlepiej-powiedział.
-Zalezy dla kogo- warknęłam. Miałam ochotę wrócić do domu, czemu on nie rozumie, że nic nie słyszałam, nie mam pojęcia  dlaczego pobili Josha, mam nadzieję, że nic mu nie jest...
-Więc tak, ja pójdę zarezerwować pokój. Nie rób nic głupiego, rozumiesz?-zapytał, a ton jego głosu stał śię poważny, nie miałam zamiaru mu odpowiadać, więc tylko kiwnęłam głową. 
-Dobrze, a tak w ogóle, to jestem Justin-uśmiechą się-Justin Bieber.
-Jessica-powiedziałam krótko, poczułam, że znowu się rumieńie. 
-Dobrze, więc chodźmy Jess- powiedział i wysiadł z samochodu,a po chwili otworzył mi drzwi i podał dłoń, zawahałam się, a on zaśmiał.-No dalej, ja nie gryzę.-Ehh, no co mi szkodzi, z jego pomocą wyszłam z samochodu i skierowaliśmy się w stronę hotelu. Justin poszedł zarezerwować pokoje, a ja usiadłam i zaczęłam się rozglądać, hotel nie był jakiś najlepszy, ale bardzo mi się podobał. 
-Chodź- powiedział chłopak, po czym pomachał mi kluczami przed twarzą i śmiesznie poruszył brwiami.
Kretyn. Pomyślałam. 
Szliśmy po schodach, aż Jus zatrzymał się przy pokoju 72.
-To tu-powiedział. 
Weszliśmy, na początku stał, telewizor, biała, skórzana sofa i dwa fotele do kompletu, przed nimi stół, a na nim piękne białe róże. Było tam jedno okno, też miało białe zasłony, przesunęłam wzrok w prawo i zobaczyłam, wielkie łóżko, wręcz łoże, było ogromne, białe i biała pościel, jednym słowem, było wspaniale. Zaczęłam się rozglądać, ale nigdzie nie było drugiego łóżka.
-I jak, podoba się?-zapytał.
-Ju-Justin, gdzie jest drugie łóżko?- zapytałam i przegryzłam wargę.
-Nie ma drugiego-powiedział mi się uśmiechną-zmieścimy się razem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że jest te niebieskie gówno, sama nie mam pojęcia dlaczego.... Mam nadzieje, że się spodobało :D

xx


czwartek, 22 sierpnia 2013

#Rozdział 1


*perspektywa Jess *
 -Błagam, Jess musisz iść na tą imprezę, przyjdzie cała szkoła, będzie super, nie daj się sprosić- Victoria nie dawała mi spokoju. Mike organizuje super imprezę i będzie bardzo dużo osób, ale ja obiecałam dla ciociu, że zajmę się Louisem, co jej powiem.
 -Mówiłam Ci, że musze pilnować brata, chętnie bym poszłą, sama wiesz, ale nie mogę.- Może uda mi sie namówić ciocie, ale nie wiem.
-Błagam Jess, musisz tam iść, proszę- zaczęła błagać i przeciągnęła 'o'. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-No dobra, zobaczę co da się zrobić- odpowiedziałam.
-Dziękuje, kocham Cię ! -krzyknęła.
 -Ja Cie też, dobra lecę, muszę już iść, zadzwonię później - powiedziałam, dałam jej buziaka i zaczęłam się oddalać w stronę samochodu.
 -Papa, ja Cię też !-odkrzyknęła.
Wsiadłam do mojego samochodu i po 20 minutach byłam już w domu. Zaparkowałam i wyszłam, zamknęłam drzwi i schowałam kluczyki. Zobaczyłam, że drzwi wejściowe są otwarte, czy ciocia była w domu, weszłam i poszłam do kuchni.
 -Cześć ciociu- powiedziałam i dałam jej całusa w policzek.
 -Cześć skarbie, siadaj zaraz zrobię co do jedzenia.-odpowiedziała.
-Nie dziękuje, nie jestem głodna, ale mam pytanie. Wiem, że miałam zająć się Louisem, ale Mike organizuje małą imprezę, idą wszyscy przyjaciele i ja tez bardzo bym chciała na niej być- zaczęłam błagać. Zawsze byłam szczera z ciocią, dlatego zawsze mi na wszystko pozwala.
-ehh, dobrze skarbie, nie ma sprawy, a o której się zaczyna ta impreza ?- zapytała z uśmiechem na ustach.
-Boże, ciociu kocham Cię!- krzyknęłam i rzuciłam się jej na szyję- chyba o 19, ale nie jestem pewna muszę jeszcze zadzwonić do Victorii.
-To się pośpiesz, bo już 17 skarbie- powiedziała uśmiechając się.
-Dobrze, dziękuje ciociu- dałam jej kolejnego całusa.
-Nie dziękuj już. Wracasz do domu, czy idziesz spać do Victorii, pamiętaj; żadnego alkoholu i narkotyków, baw się dobrze,ale nie przesadzaj-uśmiechnęła się.
-Tak jest kapitanie!- zażartowałam- Zostanę chyba u Vici, ale nie wiem, ja idę się szykować.- powiedziałam i poszłam do pokoju, Wyjęłam moja komórkę i wybrałam numer do przyjaciółki.
#rozmowa telefoniczna#
-halo?-usłyszałam.
-Hej Vici, rozmawiałam z ciocią i mogę iść na imprezę!- krzyknęłam do słuchawki.
-Jest, jest, jest 1- krzyknęła.
- a i jeszcze jedno, zostaję u Ciebie na noc- powiedziałam, a ona się zaśmiała.
-Okey, rodziców nie ma w domu, wyjechali gdzieś na weekend, więc mm mieszkanie dla siebie- pisnęła.
-Super, to bądź u mnie o 18;30, dobrze ?- zapytałam.
-Nie będę za 15 minut-odpowiedziała, a ja się zaśmiałam.
-To dobrze, bo nie mam zielonego pojęcia w co się ubrać.
-Dobra, to pa skarbie-opowiedziała.
-Do zobaczenia-odpowiedziałam i się rozłączyłam.

Zeszłam na dół i powiedziałam ciociu, że zostaje u przyjaciółki, a ona poprosiła, żebym do niej zadzwoniła i dała znać, że wszystko w porządku. Bardzo ją kocham, odkąd rodzice wyjechali i zastawili mnie  Lou z ciocią, jest dla mnie jak matka, chociaż sama jest bardzo młoda, bo ma dopiero 32lata, zajmuje się nami i pracuje, jestem dla mnie jak matka.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć.

-Cześć skarbie- powiedziała Victoria
-Wchodź- powiedziałam i dałam jej całusa w policzek.
-Dzień dobry- powiedziała i poszła, żeby dać buziaka dla mojej cioci.
-Cześć kochanie-odpowiedziała.
-Dobra ciociu, idziemy sie szykować- zaśpiewałam, a obie wybuchły śmiechem.
-Dobrze skarbie-powiedziała ciocia.

Ja postanowiłam, że założę to,
                                                                 a włosy zostawie rozpuszczone, zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z łazienki,
-I jak?- Zapytałam przyjaciółkę.
-Wow-krzyknęła.
-No dzięki, Ty tez wyglądasz świetnie- ma co obie wybuchłyśmy śmiechem. 
Zanim sie obejrzałam, byłyśmy już w samochodzie, minęła chwila i dojechałyśmy na miejsce, wszyscy świetnie się bawili. 
-Hej ślicznotki- przywitał się chłopak mojej przyjaciółki, porozmawialiśmy chwile i poszli tańczyć. 
Nie czułam się za dobrze.
-Hej, może napijesz się drinka- ktoś wyrwał mnie z rozmyśleń.
Spojrzałam na niego, a przede mną stał wysoki brunet, miał niebieskie oczy,a na twarzy widniał mu piękny uśmiech.
-Cześć-odpowiedziałam- Nie dziękuje bardzo, ale nie pije. 
-O rozumiem, a tak w ogóle, to jestem Chazz- powiedział i się uśmiechną. 
-Ja jestem Jessica- powiedziałam i również się uśmiechnełam.
-Miło mi Cie poznać, przyszłaś sama- zapytał
-Nie, jestem z przyjaciółką.- odpowiedziałam, a on się uśmiechną, 
-To może zatańczymy- zapytał, a ja ujrzałam szereg białych zębów. 
-Chętnie-opowiedziałam i czułam jak zaraz się zarumienię. 
-To poczekaj na mnie na zewnątrz, a ja za chwilę dojdę, tylko skorzystam z toalety. 
-Jasne- powiedziałam i się usmiechnełam. 
Wyszłam do wielkiego ogrodu i rozejrzałam się za spokojnym miejscem. 
A wtedy zobaczyłam, jak kilku chłopaków się bije, stałam w miejscu i nie wiedziałam co zrobić, kurde, to brat Victorii... Jezu i co teraz.
-Zostawcie go !- krzyknełam i podbiegłam- zastaw go!-powtórzyłam się.
-Justin, zajmij sie ta małą- powiedział ktoś, a wysoki chłopak zacza się do mnie zbliżać. O nie i co teraz?! Podszedł i złapał mnie za nadgarstek.
-Puszczaj mnie !-krzyknęłam i chciałam go kopnąć.
-Zamknij sie suko- warkną na mnie. Przepraszam, czy on nazwa mnie suką?
-Zostwa mnie, nie jeste suką rozumiesz! Puszczaj-krzyczałam a on ciągna mnie za sobą. Po czym doszliśmy do samochodu, i jedna ręka wepchną mnie do środka, a po chwili zajął miejsce obok mnie.
-Posłuchaj mała, nie wiesz z kim zadzierasz, lepiej stul pysk i rób grzecznie, to o co Cie proszę, bo inaczej to się to dla Ciebie skończy.- Warkną do mnie, a ja mu się przyjrzałam, był bardzo przystojny, cholernie przystojny.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mamy rozdział pierwszy, jutro dodam kolejny, czekam na wasze opinie ! 

POZDRAWIAM MIŚKI ;*


                                                                                              


Jessica James. Siedemnastolatka, mieszkająca z ciacią z młodszym bratem. Rodzice wyjechali jak miała 12 lat. Jej najlepsza przyjaciółka jest Victoria, Lubi się bawić i spędzać czas z przyjaciółmi. Kocha swoją ciocie i jest jej bardzo wdzięczna, każdą wolna chwile spędza z młodszym bratem. jest lubiana i popularna w szkole. 




                   



                         Justin Bieber, ma 19 lat. Mieszka sam z przyjaciółmi, handluję narkotykami. Uwielbia imprezować. Nigdy nie był w prawdziwym związku. Uwielbia grać w koszykówkę. Odwiedza swoją matkę i rodzeństwo raz w miesiącu, nie utrzymują dobrego kontaktu, ale Justin szanuje swoją mamę oraz kocha rodzeństwo. Rodzina jest dla niego najważniejsza 



          Victoria White. Ma 17 lat, jest najlepszą przyjaciółką Jess. Mieszka ze starszym bratem i rodzicami, lubi sie dobrze bawić, jest lubiana i popularna w szkole.





Josh White. Ma 19lat, jest bratem Victorii. Świetnie się rozumie z siostrą oraz jej przyjaciółką.




         Mike Batista. Ma 17 lat. Chłopak Victorii i przyjaciel Jess, ma bogatych rodziców których często nie ma w domu. Lubi imprezować. Znany i popularny, ma duże powodzenie u dziewczyn.