czwartek, 19 września 2013



#Rozdział 14

Nie mam pojęcia co o tym myśleć, nawet nie wiem co mu powiem, ale chce go znowu zobaczyć, po chwili namysłu nacisnęłam na dzwonek, a kilka za sekund później pojawił się w nich Olivier. Jeżeli wcześniej się denerwowałam, to nie wiem jak to nazwać teraz, po co ja tu w ogóle przyjechałam, jestem idiotką.
-Wejdź- powiedział blondyn i się uśmiechnął, chciałam odpowiedzieć tym samym, ale nawet mały uśmiech nie zagościł na mojej twarz. Weszłam do środka, Olivier zamkną drzwi, spojrzał na mnie i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Ruszyliśmy w stronę salonu, minęło trochę czasu odkąd tu byłam..
-Napijesz się czegoś- zapytał? Och błagam, zaprosił mnie tu na herbatkę lub soczek?
-Nie, może powiesz mi, poco mnie zaprosiłeś?-zapytałam. 
-Ach, no tak, więc chciałem porozmawiać o nas...- powiedział, okey, teraz mnie troszkę zatkało, myślałam, że będzie się czepiał, a on... chce porozmawiać?
-O nas, jak już wiesz, nie ma nas, Ty wszystko zniszczyłeś- krzyczałam, okey, udawałam silną, ale w środku pękałam, nawet nie możecie sobie wyobrazić, co teraz czułam, mam ochotę rzucić mu się na szyje i prosić, żeby ze mną został i nigdy więcej nie odchodził, ale Justin... nawet nie wiem po co go mieszam w to wszystko, ale dzięki niemu rozumiem, że Olivier się mną bawił? Nie, to nie tak...
-Jess, kochanie, wiesz, że Cię kocham, Ty też mnie kochasz, a tamta kłótnia, ona nic nie znaczyłam, zrozum- mówiąc to, zbliżył się do mnie i ujął mój policzek swoją dłonią, moje serce waliło jakby miało wybuchnąć, zaczął zbliżać swoje warki do moich, zamknęłam oczy, ale szybko się ocknęłam. Może jeszcze kilka godzin dziękowałabym bogu za taką szanse, ale nie teraz, odsunęłam sie szybko od chłopaka, a on się zdziwił.e, 
-Olivier, tak szczerze, to Ty sobie w ogóle wyobrażasz, traktujesz mnie jak ostatnią szmatę, nawet mnie nią nazywasz, a później jakby nigdy nic mówisz mi, że mnie kochasz i myślisz, że wszystko będzie dobrze?- Chłopak spoglądał na mnie, uderzyłam w jego czuły punkt, jeśli to tak można nazwać, był zdziwiony ? nie to za mało powiedziane. Sama nie wierzyłam w to co się właśnie działo, ja uniosłam głos na miłość mojego życia. 
-Jess, nie wiem co się z Tobą dzieje, ale zrozum, ja przepraszam, zacznijmy wszystko jeszcze raz. -Powiedział i spojrzał mi w oczy, jedyne czego przez ostatni miesiąc chciałam właśnie się spełniło, a ja ... nie wiem co ma robić. 
-Olivier, ja potrzebuje czasu, muszę to przemyśleć, przykro mi, ale nie wiem. Może porozmawiamy o tym za kilka dni?-zapytałam, a on się uśmiechnął. 
-Dobrze, rozumiem, wystarczą Ci 3dni ?- zapytał.
-Jasne, odezwę się- powiedziałam i zapadła niezręczna cisza, nie wiem dlaczego, ale miałam ochotę się śmiać. -Dobrze, więc ja już będę szła, pa- powiedziałam, przytuliłam go i szłam w stronę drzwi, wyszłam i nie wiemdziałam co zrobić, myślałam, żeby zadzwonić do Vici albo Jussa, przyjaciółka jest na mnie na pewno zła, nie odzywam się od imprezy, a ja nie mam siły, żeby jej wszystkiego tłumaczyć. Wyjęłam komórkę i zaczęłam przeglądać kontakty, nie wiem czemu, ale postanowiłam zadzwonić do bruneta. 

#rozmowa telefoniczna#
-Halo?-usłyszałam jego głos.
-Cześć Justin-powiedziałam niepewnie.
-Cześć księżniczko, już się stęskniłaś?- zapytał i się zaśmiał.
-Kretyn-powiedziałam- Właśnie wracam ze spotkania z Olivierem- dodałam, zapadła cisza, nie wiedziałam co mam powiedzieć, ale on po chwili się odezwał.- I jak wam poszło?- zapytał bez emocji.
-No właśnie chce z Tobą o tym porozmawiać, masz czas, możesz mnie zabrać tam gdzie wcześniej- zapytałam, bałam się, że jestem natrętna.
-Jasne, to spotkajmy się za 10 minut w centrum. - dodał zadowolony
-Okey, pa- powiedziałam i się rozłączyłam. 

środa, 18 września 2013

      

            #Rozdział 13

Czy ja go napeawde kocham. Nie wiem, znaczy bylam tego pewna, jeszcze 3 dni temu, czy Justin naprawde az tak namieszal w moim zyciu? Moze, ale nie moze tego wiedziec.. Poczulam jak zabiera dlon z mojej twarzy.
-Tak myslalem- powiedzial- odwioze Cie do domu.- dodal.
- nie, wroce sama-powiedzialam i szybko sie odwrocilam. Poczulam jak łapie mnie za nadgarstek, a po chwili puszcza- Dobrze.-powoedzial, a ja sie nie odwrocilam tylko szkam przed siebie, nie moglam sie odwrocic, chodz tak bardzo chcialam, nie moglam.
Nie wiem co mam robic, naprawde powinnam wrocic do Oliviera. Tego wlasnie chce? Nie wiem, przeciesz zostawil mnie po tym jak nie chcialam sie z nim przespac, skad moge wiedziec, ze znowu tego nie zrobi.

Weszlismy do jego mieszkania, rodzicow znowu nie bylo, ale on sie juz zdazyl przywyknc. Zlapal mnie za reke i ruszylismy w strone salonu.
-Napijesz sie czegos skarbie- zapytal Olivier.
-Nie dziekuje, co bedziemy robic?-zapytalam.
-a na co ma ochote moj skarbek-zapytal, jego glos przybral seksowny dzwiek. Usmiechnelam sie do niego i zaczelam mowic- hymm, moze...-zastanowilam sie chwile- obejrzyjmy cos!- krzyknelam jak dziecko, ktore dostalo cokierka. A on sie zasmial widzac moja reakcje, usiadlam na kanapie i czekalam az do mnie dolaczy.
-Mam lepszy pomysl- powiedzial i zaja miejsce obok mnie, jednym zwinnym ruchem posadzil mnie sobie na kolanach, wiec siedzialam na nim okrokiem. Brzyblizyl sie do mojej twarzy, ja sie usmiechnelam, widzac moja reakcje bez wahania musna moje usta, napoczatku delikatnie, ale po krotkiej chwili pocalunek przerodzil sie w bardziej namietny, na chwile odsunelam sie od niego i w jego oczach zabaczylam pozadanie, serce zaczelo mi bic szybciej, a Olivier zaczal calowac moja szyje, po chwili poczulam jak rozpina sobie spodnie, a nastepnie jego dlonie znajduje sie na mojej koszuli, zamarlam, wiedzialam dokladnie do czego to zmierza.
-Olivier-powiedzialam, ale on nie zareagowal, odsunelam sie lekko, ale on znowu sie brzyblizyk-poczekaj slyszysz-powiedzialam, a raczej krzyknam, a on nie przestaw-Olivier stop- krzyknela i odsunelam sie odniego, widzialam zaskoczenie na jego twarzy.
-O co chodzi?- zapytal.
- Ja..-zajakalam sie-Olivier przepeaszam-znowu zrobilam pauze- nie moge.
On spojrzal na mnie, widzislam jak jego twarz zmiwnia wyraz.
-Co kurwa? Nie mozesz, Ty chyba sobie zartujesz?-zaczal krzyczec, a ja stalam jak sup i nie mialam pojecia co moge zrobic, pierwszy raz widzialam go w takim stanie.
-Olivier-zaczelam- Ja przepraszam kochanie, ale... ale to za szybko, wszystko sie dzieje tak gwaltownie..- chcialam mowic dalej, ale mi przerwal
-Za szybko? Co Ty sobie kurwa wyobrazasz, ze bede czekal na Ciebie latami, jestesmy para, a Ty musisz w zamian mi cos dac, pierdoli mnie to, co myslisz, rozumiesz, jesli Ty mi nie dasz seksu inna mi da, a teraz spierdalaj, rozuniesz.

Nie, to nie byl moj Olivier, to nie byl ten chlopak, ktorego kochalam, nie wiem co sie stalo tamtej nocy, ale to nie byl on. Wytarlam lzy, ktore zaczely splywac po moich policzkach, po odtworzeniu tego wspomnienia. Tak, spotkam sie z nim, to jedyna okazja, zeby z nim porozmawiac, wyjelam telefon i wybralam jego numer.

                 Do; Olivier;**

      Dobrze, spotkajmy sie, bede o 18 u Ciebie.

Myslalam, zeby dodac buziaka, albo 'kocham Cie' ale nie moglam.

*pare godzin pozniej*
Wysiadlam z taxowki, i ruszylam w strone domu mojego chlopaka, a raczej bylego-przyszlego chlopaka? Nie mam pojecia co o tym myslec, nawet nie wiem co mu powiem, ale chce go znowu zobaxzyc, po chwili namyslu nacisnelam na dzwonek, a kilka sekund pozniej zobaczylam w nich Oliviera.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chej wszystkim, rozdzial dodalam dzis, poniewaz zostalam w domu i strasznie mi nudno w lozku ;( Moga pojawic sie jakies ortografy, xzy cos w tym stylu, ale pierwszy raz pisze na telefonie i jest ciezko ;-; Pozdraaawiam ;***




Informacja!



Hej Wszystkim, myślałam trochę o tym blogu i go nie czuje, to nie jest to, więc myślałam nad złożeniem nowego, mam świetnym pomysł, to znaczy pomysły, ale trochę mi ciężko, ale nie podjęłam jeszcze decyzji, może dokończę, chociaż 30 rozdziałów, nie mam pojęcia...

Pozdrawiam Wszystkich ;***

wtorek, 17 września 2013

  


#Rozdział 12


-Nie, to nie tam- powiedziałam, zaczęłam się jąkać, moje szanse na wrócenie do Oliviera znikły, jeżeli jakiekolwiek miałam..
-Nie, a jak?- zapytał, jego głos zmienił się w krzyk, a ja nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
-Wiedziałem, że jesteś zwykłą szmatą, ale nie do tego stopnia- spluną, a ja zamarłam, nie wierzę, że to zrobił, poczułam jak łzy spływają mi po policzkach, chwilę później Justin wstał i rzucił się na Oliviera, nie wiedziałam co mam zrobić-Justin! Zostaw go!-nie zareagował, wymierzył cios prosto w nos blondyna-Błagam Cię Justin! Słyszysz! Proszę zostaw go!- mój płacz zamienił się w histerię. Kiedy chłopak zobaczył w jakim jestem stanie, wstał, złapała mnie za rękę i prowadził do wyjścia, chciałam się obejrzeć za Olivierem, ale nie mogłam, nie dałam rade.
-Chodź tu księżniczko- powiedział i przyciągnął mnie do siebie, zacisnął mnie w mocnym uścisku, nie mogłam opanować łez, czułam jak głaszcze mnie po głowie. Nie mogę w to uwierzyć, jedyna osobą, którą kocham, która jest dla mnie wszystkim, nazwała mnie szmatą, jak on mógł. Poczułam, jak mój telefon zaczął wibrować. Odsunęłam się od Justina i wyciągnęłam go z kieszeni, spojrzałam na wyświetlacz.

Od; Olivier ;**
Wiesz, że nie miałem tego na myśli, spotkajmy się dziś o 18.

Serce zaczęło mi bić sto razy szybciej, nie wierzę.. Czyli mu jednak zależy? 
-Kto to?-zapytał Justin.
-Oliver, chce się dziś spotkać-powiedziałam, chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i zaczął się śmiać.
-Nie pójdziesz, prawda?- zapytał.
-Justin..-zaczęłam, a on spoważniał- to może być jedyna szansa, żeby go odzyskać..-wyszeptałam. Justin spojrzał na mnie zaskoczony i wybuchł śmiechem. 
-Oszalałaś, nadal chcesz do niego wrócić ?! Czy Ty w ogóle myślisz, przed chwilą wyzwał Cię od szmat, a teraz?- zaczął krzyczeć, wiedziałam, że mnie nie zrozumie.
-On tego nie chciał, zrozum go, zrozum mnie, ja...-zacięłam się- zależy mi na nim, rozumiesz, nie mogę się poddać, nie mogę, rozumiesz.- po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. 
-Nie Jess, ja nie rozumie. Nie rozumiem- powiedział i spojrzał na mnie- jesteś pewna, że tego chcesz, jesteś pewna, że go kochasz, przecież... on Cię tylko wykorzystuje, a Ty sobie wmawiasz, że go kochasz, tak nie jest Jess, Ty to wiesz, wiesz to, nie kochasz go- powiedział. Zatkało mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Justin...-zaczęłam, ale mi przerwał.
-Nie Jess, spójrz mi w oczy i powiedz, że go kochasz- powiedział i złapał mnie za podbródek. 
Spojrzałam mu w oczy i nie wiedziałam co mam zrobić dalej... Czy ja naprawdę go kocham ? ..



~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej miśki, jak obiecałam tak jest, może trochę krótkoo, ale jest, mam nadzieje, że się spodobał ;> Następny bedzie albo w piątek, albo w sobotę, dziękuje Wszystkim czytającym, pozdraaawiam Was ;***







niedziela, 15 września 2013



#Rozdział 11


-Witaj, wyglądasz ślicznie- powiedział i złapał mnie za dłoń, poczułam rumieńce, a on się uśmiechną, poszliśmy w stronę jego samochodu, otworzył mi drzwi i wsiadłam do środka, po chwili on zajął miejsce obok mnie-Gdzie jedziemy?-zapytałam.
-Niespodzianka- powiedział i puścił mi oczko.
Resztę jazdy spędziliśmy w ciszy, żadne z nas się nie odzywało.
Jazda dłużyła się w nieskończoność. Czułam jak moje powieki robią się ciężkie, byłam strasznie zmęczona, a po chwili usnęłam. 
Poczułam jak ktoś gładzi mnie po policzku, podobało mi się to, było przyjemnie, więc nie chciałam otwierać oczu.
-Wstawaj księżniczko- szepną mi do ucha, niechętnie otworzyłam jedno oko, a następnie drugie, Justin się uśmiechną, zobaczyłam, że trzyma mnie na rękach, więc poczułam się głupio, rozejrzałam sie dookoła, ujrzałam drzewa i wodospad, nie wiem jak to opisać, ale miejsce było magiczne.
-Wow, Justin, tu jest...-zacięłam się, brakowało mi słów- jest pięknie,-dokończyłam, a chłopak się uśmiechnął. 
-Wiem Jess, wiem- powiedział i postawił mnie na ziemie.
-Skąd znasz to miejsce?- zapytałam.
-PO prostu, uwielbiam tu przychodzić, mogę pomyśleć i udziec od rzeczywistości-skończył mówić, ale wciąż na mnie nie patrzył, po chwili spojrzał na mnie, jego spojrzenie było takie... głębokie, miałam ochotę, żeby było tak zawsze, zbliżyłam się do niego i przytuliłam go, głowę położyłam na jego klatce piersiowej, a rękoma owinęłam wokół pasa, czułam się, dobrze, w jego ramionach, byłam ... bezpieczna, to było inne. Justin na początku był zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił uścisk i delikatnie pocałował mnie w czubek głowy, staliśmy tak, nie obchodziło mnie nic, w końcu byłam szczęśliwa, i to mnie cieszyło naprawdę, po dość długim czasie odsunęłam sie od chłopaka spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
-Jestem głodna- powiedziałam, a on się uroczo zaśmiał.
-Chodźmy księżniczko- powiedział i po chwili byliśmy w jego samochodzie,
-Jesteś pierwszą osobą, która widziała to miejsce- powiedział po chwili. Nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć, zaskoczył mnie trochę. 
-Dziękuję- szepnęłam- A tak w ogóle, dlaczego mnie tam zabrałeś?-zapytałam niepewnie.
-Chciałem, żebyś poczuła się tak jak ja, wiem, że się jak ja, wczoraj się martwiłaś, chciałeś, żebys sie oderwała od rzeczywistości- powiedział, a ja poczułam jak moje serce zaczyna bić szybciej.
-dziękuję- powiedziałam.
Po 15 minutach dojechaliśmy, Justin jak zawsze wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi, weszliśmy do środka, zajeliśmy nasze miejsca, Justin zamówił jedzenie.
-Jesteś taka sliczna- powiedział po chwili.- Przepraszam- dodał, a ja się zarumieniłam. 
-Dziękuję, Ty też jesteś niczego sobie- powiedziałam i oboje zaczeliśmy się śmiać.
Przynieśli nam jedzenia, nie wiem dlaczego, ale ja dostałam wode z cytryną, a Justin sok pomarańczowy.
-Justin, oddawaj mi sok-powiedziałam.
-haha, to sobie go weź skarbie- powiedział i się napił, ja wstałam z krzesła i miałam zamiar zabrać mu szklankę ale mi się nie udało, bo schował rękę za siebie, usiadłam na niego i dalej chciałam zabrać mu szklankę, Justin się śmiał, ja również, nagle usłyszałam za sobą znajomy głos.
-Cześć skarbie- powiedział z poważną miną Olivier, zamarłam.
-Cześć-powiedziałam, a serce biło mi sto razy szybciej.
-Już zdążyłaś znaleźć sobie nowego?- powiedział, śmiał się, a ja czułam się jak gówno.
-Nie, to nie tak- powiedziałam, zaczęłam się jąkać, moje szanse na wrócenie do Oliviera znikały, jeżeli jakiekolwiek miałam.
-Nie, a jak?-zapytał, jego głos zmienił sie w krzyk, a ja nie mogłam z siebie wydobyć żadnego słowa.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam miśki ;**

Wiem, że rozdział miał być wczoraj, ale nie wyrobiłam, jestem chora i mam jeszcze problemy osobiste :c Mam nadzieje, że nie jesteście źli, obiecuje, że postaram się dodawać rozdziały regularnie, a następny jutro lub we środę, wybaczcie :c Wiem, że dzisiejszy był słaby, ale nie mam weny, i łeb mnie boli :cc To jest mój twitter, jeśli macie jakieś pytanie, to piszcie @nailler7, możecie też podać swoje<3 Jeszcze raz przepraszam, ale mam naprawdę ciężki okres w swoim życiu i jeszcze jestem chora, mam nadzieję, że rozumiecie, pozdrawiam Was baaardzo mocno xxx <3 buziaczki. 



czwartek, 12 września 2013



#Rozdział 10

Nie wierzę, że on wziął to dosłownie.
Poczułam zimny, miętowy oddech na swojej twarzy, po czym Justin wziął moją dłoń i odsłonił mi oczy, przybliżył się bardziej, zaledwie milimetr dzielił nasze twarze, serce zaczęła bić mi sto razy mocniej, a on spojrzał mi w oczy, nie wiedziałam co z nich odczytać, po chwili spojrzał na moje usta i znowu skierował swój wzrok prosto w moje oczy. Nie wiedziałam co zrobić, nie chciałam go urazić, złapał mnie za podbródek i tym zmusił, żebym spojrzała mu w oczy, zdziwiłam się, zobaczyłam ból, strach, pożądanie. 
-Proszę- szepną, a ja odruchowo pokiwałam głową. Delikatnie musną moje usta, a po chwili się złączyły, całował mnie delikatnie, ale też namiętnie, mogłam przyznać, że było idealnie, ale po chwili się ocknęłam i szybko odsunęłam swoją twarz od Justina, spojrzałam na niego.
-Justin, obiecałeś, tak nie można, ja... ja go kocham, nie .. to nie powinno się stać- powiedziałam i poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy.
-nie, nie kochasz go, Jess, przestać się okłamywać, nic do niego nie czujesz, zrozum to- krzyczał.
-Nie, dość tego, kocham go, zrozum, a teraz wyjdź, błagam Cię wyjdź- powiedziałam. 
-Kurwa dziewczyno, zrozum, że ten skurwiel chciał  Cię tylko wykorzystać, nic więcej!- krzyczał, a ja poczułam, jak po moich policzkach spływa coraz więcej łez.
-A Ty tego nie chciałeś, nie o to Ci chodziło od początku, przyznaj, że wczorajszego wieczoru chciałeś mnie tylko przelecieć, o nie, Cie nie obchodziło czego ja chce! Ty chciałeś mnie zgwałcić! a on, on to jedyna osoba, osoba która mnie rozumie, wiesz jaka byłam z nim szczęśliwa, nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś takiego, on.. on mnie kochał!- krzyczałam przez płacz.
-Nie Jess, gdyby tak było byłby z Tobą teraz, a Ty.. Ty go nie kochasz, gdyby tak było, to teraz byście byli razem, dałabyś mu dupy, ale nie zrobiłaś tego, dlaczego?- zapytał, wciąż krzyczał, a ja płakałam, musze przyznać, że uderzył w mój czuły punkt, nie chciałam na niego patrzeć. 
-Wynoś się! rozumiesz, wyjdź stąd !- krzyczałam i płakałam, dostałam szału, a on stał i się na mnie patrzył. Nie wiedziałam co zrobić, zaczęłam go pchać, ale on ani drgną- Wynoś się!- krzyknęłam kolejny raz, a on tylko na mnie spojrzał, patrzył na mnie przez dłuższą chwile, a później szepną- nie kochasz go- i wyszedł, nie wiedziałam co mam zrobić, podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz, wiedząc, że może nie wyjdzie z mojego mieszkania, oparłam się o nie i zaczęłam płakać, miałam dość. Po dłuższym czasie wstałam i przstałam płakać, byłam pewna, że Justin już wyszedł, więc zeszłam na dół, rozejrzałam się, nigdzie go nie było. Podeszłam do drzwi wejściowych i je zakluczyłam, po czym weszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego i usiadłam w salonie. Szczerze, nie wiedziałam co czuje, kiedy pomyśle o Olivierze, to mam ochotę płakać, brakuje mi go, bardzo, ale Justin, przy nim czuje się dobrze, a co gorsze, pocałunek mi się podobał, był jednym z najlepszych w moim życiu. Poszłam do pokoju i wzięłam swój telefon, zaczęłam przeglądać kontakty, aż ujrzałam ten.. 'Książę :*' uśmiechnęłam się, przypomniało mi się, jak wczorajszego poranka Justin mnie obudził, nazwałam go księciem, musiał mi zapisać swój numer co mnie bardzo ucieszyło. Postanowiłam mu napisać smsa.
#Do; Książę :*
Przepraszam

I nacisnęłam wyślij, bałam się, że nie odpisze, wręcz byłam tego pewna, odłożyłam telefon, a on zaczął wibrować, od razu podskoczyłam. 

#Od; Książę :*
Nie przepraszaj, ale nie oszukuj samej siebie ;)

Zatkało mnie i nie wiedziałam co napisać, zastanawiałam się i wiedziałam, że za nim tęsknie.

#Do; Książę :*
Justin, Ty nic nie rozumiesz... 

Nacisnęłam wyślij. Nie wiem jak mam wytłumaczyć mu, że naprawdę zależy mi na Olivierze, ale to zrobię, usłyszałam wibrację.

#Od; Książę :*
To mi wytłumacz księżniczko. 

Zarumieniłam się, uwielbiałam jak tak mnie nazywał. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam pisać.

#Do; Książę :*
Bardzo mi go brakuje. 

To była prawda, nie kłamałam pisząc, że mi go brakuje. Dlaczego Justin tego nie rozumie, dlaczego chce mi wmówić, że go nie kocham, to nie ma sensu.. Poczułam wibrację.


#Od; Książę :*
To nie znaczy, że go kochasz ;) A poza tym, jak Ci na nim zależy, to dlaczego przepraszasz mnie, a nie go? No właśnie, porozmawiamy o tym jutro, będę u Ciebie o 13 :) Bądź gotowa, dobranoc księżniczko :*

Nie miałam pojęcia co odpisać, odłożyłam telefon i położyłam się na łóżku, byłam wykończona, zamknęłam oczy i po chwili już spałam. 

      *następny dzień*
Otworzyłam oczy, i przeciągnęłam się po łóżku, spojrzała na zegarek, była 11, więc miałam dużo czasu, poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic, nie wiedziałam po co mam się spotkać z Justinem, miał rację, powinnam walczyć o Oliviera, a ja marnuje swój czas? nie wiem, musiałam przyznać, lubię Justina, bardzo. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się puchatym, fioletowym ręcznikiem, założyłam szlafrok i ruszyłam do szafy, nie miałam pojęcia w co się ubrać. Po dłuższym namyśleniu wybrałam to; 

 
Zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy, spojrzałam na zegarek, była 12; 48. Więc zeszłam do kuchni i tradycyjnie nalałam sobie soku. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, wzięłam torebkę, schowałam telefon, portfel i klucze, otworzyłam drzwi, zobaczyłam Justina, wyglądał ... seksownie, nie wierzę, że tak pomyślałam, ale to prawda. 
Był ubrany w to;


-Cześć- powiedziałam uśmiechając się.
-Witaj, wyglądasz ślicznie- powiedział i złapał mnie za dłoń, poczułam rumieńce, a on się uśmiechną, poszliśmy w stronę jego samochodu, otworzył mi drzwi i wsiadłam do srodka, po chwili on zajął miejsce obok mnie.- Gdzie jedziemy?-zapytałam.



#Rozdział 9

_I jak Ci się podoba mój  pokój?- usłyszałem zamyślony.
-Jest... Ładny, dziewczęcy, pasuje do Ciebie- powiedziałem i się uśmiechnąłem-Połóż się-powiedziałem.
-Nie, jest wcześnie, może chcesz obejrzeć jakiś film ?- zapytała. 
-Mam lepszy pomył, opowiedz mi coś o sobie- szepnąłem i usiedliśmy naprzeciwko siebie na jej łóżku.
-A co chcesz wiedzieć?- zapytała.
-WSZYSTKO! CHCE WIEDZIEĆ WSZYSTKO-powiedziałem dziecięcym głosem i oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Dobrze, ale od czego zacząć ?- powiedziała i spojrzała mi w oczy, na jej twarzy widniał uśmiech. Męczyło mnie jedno, byłem ciekawy co się dzieje z jej rodzicami, ale nie wiedziałem, czy to odpowiedni moment, po chwili zastanowienia zapytałem, może to jedyna okazja.
-No to możesz mi opowiedzieć dlaczego ciągle mówisz o swojej cioci i nigdy nie wspomniałaś o rodzicach- powiedziałem i spojrzałem na nią, zobaczyłem ból w jej oczach i od razu pożałowałem tego co zrobiłem, nie wiedziałem co mnie naszło, nastała niezręczna cisza, żadne z nas nic nie mówiło, siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu on się odezwała.
-Mój ojciec... handlował narkotykami-powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza, po chwili znowu zaczęła mówić- jak wiesz.. miał dużo wrogów-przerwała- był w jakimś gangu.- znowu nastała cisza, a po jej policzkach znowu spłynęła łza, wytarłem ją, ona na mnie spojrzała i zaczęła mówić dalej- nie wiem jak do tego doszło, była chyba jakaś kłótnia, między dwoma gangami, nie wiem ... mój tato- przerwała i zaczęła płakać, a ja ją przytuliłem- on zabił szefa drugiego gangu, później wróciła do domu, zostawił nas, mnie i Lou, wyjechali-zaczęła płakać- powiedział, że tak będzie lepiej, że jak zostaniemy tu z ciocią, to będziemy bezpieczni, ale to nieprawda, oni uciekli, zostawili mnie, mnie i Lou, on był taki malutki, a oni wyjechali- zaczęła płakać i wtuliła się we mnie mocno.
-Cii- szepnąłem jej do ucha- nie płacz, będzie dobrze, zobaczysz-pocieszałem ją, a ona się jeszcze bardziej wutliła w moje obiecie, szczerze mówiąc.. podobało mi się to, nawet bardzo. Siedzieliśmy tak dłuższą chwile, aż ona się uspokoiła i powoli ode mnie odsunęła. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
-Idę pod prysznic, poczekasz, czy się spieszysz?- zapytała nieśmiało, a ja się zaśmiałem.
-Może się przyłącze- powiedziałem i zacząłem śmiesznie poruszać brwiami. A ona się zarumieniła, więc bardziej się roześmiałem.
-Kretyn- powiedziała, również się śmiała. Wstała i ruszyła do szafy, wyjęła z niej kilka rzeczy, po czym niepewnie podeszła do szuflady i wzięła bieliznę. Ja się  uśmiechnąłem, a ona poszła do łazienki. Pomyślałem, że to trochę potrwa, więc przygotuje coś do jedzenia, zszedłem na dół, do kuchni, i myślałem co mógłbym zrobić, jedyne co umiałem, to makaron z serem i dodatkami, więc wyjąłem potrzebne składniki i zabrałem się do przygotowywania kolacji. 
Wciąż myślałem o Jess, powiedziała, że nie wierzy już w prawdziwą miłość, przez tego skurwiela. Gorsze było to, że nie wiem dlaczego mnie to obchodziło, dlaczego ona mnie obchodziła, na początku miałem zamiar się z nią przespać i tyle, ale teraz.. jest inaczej. Nagle poczułem jak garnek z gorącą wodą i makaronem, który się w nim gotował upadł mi na nogi,wydałem z siebie głośne -ałł!!- po chwili dodałem - kurwa boli- skakałem i krzyczałem jak dziecko,a do kuchni wbiegła Jessica, spojrzałem na nią, miała przerażoną minę, a co lepsze była w samym ręczniku, wyglądała tak seksownie, że chętnie...
-Boże Justin!- krzyknęła i wyrwała mnie z rozmyśleń- podbiegła bliżej- nic Ci nie jest? - zapytała przerażona, a ja pokiwałem głową, dają znać, że wszystko dobrze- do cholery jasnej co Ty wyprawiasz?- zapytała wściekła, a po chwili dodała- Justin! oczy mam wyżej, nie dało się ukryć, patrzyłem na jej dekold.
-Chciałem zrobić Ci kolacje, znaczy nami, bo zgłodniałem i Ty pewnie też, ale chwila nie uwagi i.-pokazałem na swoje spodnie i podłogę.
-Matko, Justin, posprzątaj to i nie wiem, zrób coś z tymi spodniami.- powiedziała i zaczęła się oddalać, a ja skorzystałem z okazji i zatrzymałem oczy na jej tyłku.
Wziąłem się za wycieranie podłogi, skończyłem, poszedłem do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko kuchni, zdjąłem mokre rzeczy i i powiesiłem je na grzejniku. Po czym poszedłem do pokoju Jess, była ubrana w piżamę, różowa z jasnymi kokardkami, była słodka. Odwróciła się, chyba usłyszała, że przyszedłem, popatrzyła na mnie i zakryła oczy dłońmi, a ja wybuchłem śmiechem.
-Justin, gdzie są Twoje ubrania?-zapytała, a ja ponownie wybuchłem śmiechem, nie wierzę, że zakryła oczy, bo zobaczyła mnie w samych bokserkach. 
-kazałaś mi coś zrobić ze spodniami- powiedziałem szczerząc się. 
-tak, ale nie chodziło mi o to, że masz sie rozbierać- powiedziała.
Postanowiłem skorzystać z okazji.

#perspektywa Jess#

Nie wierzę, że on wziął to dosłownie. 
Poczułam zimny, miętowy oddech na swojej twarzy, po czym, jak Justin bierze moją dłoń i odsłania mi oczy, przybliżył się bardziej, nasze twarze były zaledwie milimetr od siebie, serce zaczęło mi bić sto razy mocniej...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Cześć wszystkim! 

Na początku, chce Was bardzo przeprosić, miałam dodawać rozdziały regularnie, a w ogóle przestałam to robić, myślałam o przestaniu dodawania rozdziałów, chciałam skończyć pisać. Martwi mnie to, że nie mam w ogóle komentarzy, dla was zwykłe czytam, dla mnie bardzo dużo znaczy. Alle nie będę Was zmuszać, cieszę się, że mam chociaż wyświetlenia, mogę pisać dla siebie :) 

Pozdrawiam Was, baaardz mocno, dziękuję za wyświetlenia miśki :** xx

wtorek, 3 września 2013


            Informacja!!

 

Jak wiecie, zaczął się rok szkolny, więc rozdziały będę dodawać co sobotę, czasami w tygodniu, jeśli macie jakieś pytanie to piszcie na twittera @nailler wciąż czekam na wasze komentarze ;)

Pozdrawiam miśki xxx <3